Na osłodę, czyli rzecz o narodzinach
Lata temu miałem przyjemność uczestniczyć w zgrupowaniu sportowym za zachodnią granicą kraju. O ile komunikacja z Niemcami nie sprawiała mi większego problemu, o tyle już zakupy na miejscu - już bardziej, bo były to czasy, gdy Niemcy wyprzedzali nas lata świetlne nie tylko w piłce nożnej, co i w gamie produktów na półkach sklepowych.
Przyszedł czas relaksu, wówczas to z grupą Niemców wybrałem się na łódki; ot, taki miał być luźniejszy dzień nad wodą w promieniach palącego słońca. A jak słońce, to organizator zapędził nas wcześniej do sklepu, byśmy zaopatrzyli się w kremy z filtrem (jeszcze mi wtedy zuepłnie nieznane), wziąłem więc to, co stało na półce pod symbolem słoneczka. Organizator zapłacił za nas wszystkich, watahą do autobusu, i już taplamy się w wodzie, czekając na zwodowanie łódek.
I ów niuans wyłonił się, gdy już byłem w kilkuosobowej, koedukacyjnej łódce, w której miejsce wywalczyłem płynąc wpław szybciej, niż Niemcy - na łódce bowiem siedziała sympatyczna i opalona szatynka, z którą chętny byłem unisono powiosłować. Gdy wdrapałem się na łódkę, mówiąc "Hallo, wie geht`s dir?", wyciągnąłem z przemoczonego plecaka sportowego mój olejek do opalania, i spoglądając dyskretnie w stronę uroczej szatynki, wciągając przy tym brzuch, zacząłem się nim intensywnie smarować. Ramiona, brzuch, twarz, kark... ale coś wyraźnie z nim było nie tak. Przeterminowany? - myślę sobie, ale nadal smaruję się nim intensywnie, uda, łydki, klatkę piersiową... Ale im bardziej go rozprowadzam i rozsmarowuję, tym mniej on wsiąka, za to coraz bardziej się pieni, powodując pierwsze, wzbierające ukłucia paniki. Rozpacz jednak poczułem dopiero, gdy pokryty byłem już cały warstwą gęstej, białej piany - oszołomiony i bezgłośnie łkając, sięgnąłem po opakowanie, przecierając nadgarskiem warstwę piany z oczu. Te, napełniając się łzami, dostrzegły dość wyraźny napis na dole opakowania, które wziąłem za oliwkę do opalania - "shaving foam"...
Po chwili, paląc się bardziej ze wstydu, niż od promieni UV, jedyne co mi pozostało, to wyskoczyć i wrócić na brzeg wpław, chcąc schować się przed całym światem...
A poza tym jestem bardzo odpowiedzialnym człowiekiem. Poniżej dowód.
Podszedłem jakiś czas temu do taty, sprzątającego w kuchni, i mówię tak: tata, jak kiedyś zacznę pracować, to nie tylko będę dawał ci pieniądze, ale też pomagał sprzątać i zmywać. Tacie się zakręciły łzy w oczach. I mówi do mnie - masz dopiero 45 lat, a już jaki rezolutny jesteś!
Komentarze
Prześlij komentarz