TUR DE TUR, CZYLI - ZA DOJAZD NA MISTRZOSTWA ŚWIATA - PODZIĘKOWAŃ CZAS

Siły specjalne w akcji; Adam Probosz - Eurosport i samochód; konkretnie Fiat (zaznaczam, by nikt nie pomyślał, że o mnie chodzi). Fot: Monika Probosz

WSPOMINAŁEM WAM KIEDYŚ, JAK TO JEST Z TĄ PODRÓŻĄ DO MITYCZNEJ ITAKI? PODRÓŻUJĄC BOWIEM DO NIEJ PAMIĘTAĆ NALEŻY, ŻE NAJWAŻNIEJSZA JEST SAMA PODRÓŻ; BO ITAKA - CÓŻ - SAMA ITAKA MOŻE CIĘ PO PROSTU ROZCZAROWAĆ

Ta głęboka myśl uderzyła mnie niczym hak samochodu w piszczel; zaatakowała mnie znienacka, pozbawiając tchu, gdy zmierzałem do swojej wyśnionej Ita.... swojego wymarzonego Innsbrucka, peregrynacją tą wieńcząc roczne starania o znalezienie się na Mistrzostwach Świata nie jako kibic, a jako dziennikarz. 
Uprzedzając złośliwe pytania - i nie jako zawodnik, bo na to jestem za stary. 
I za ciężki. 
W zielono-sinej rzece Inn sporo wody upłynęło między moją ubiegłoroczną wizytą na objeździe mistrzowskich tras a wizytą na samych mistrzostwach. Rok, czyli ... siedem... pięć w pamięci... to dwanaście miesięcy, spędzonych na staraniach, by pojechać tam, mając dostęp do strefy niedostępnej dla kibiców. 
I to się udało; dzięki dobrym ludziom (Marek), dzięki momentami zaskakującej pomocy, dzięki też ciężkim momentami do wytłumaczenia splotom okoliczności. 
O tym, że byłem tam jako dziennikarz Naszosie.pl napiszę jeszcze oddzielnie, zaś muszę podkreślić też transport do samego Innsbrucka, zorganizowany ze względów mojego późniejszego wyjazdu niż zespół Naszosie.pl w sposób samodzielny.
I w tym wypadku - ponownie przez splot niezwykłych okoliczności - przejazd zapewnił mi Adam z Eurosportu, prowadzący także Tur de Tur by Jaroński & Probosz
I powiedzieć mogę tylko tyle, (pamiętając słowa klasyka, że zwięzłość bywa oznaką talentu), że....
Równie sympatycznych, serdecznych i przyjaznych ludzi, jak Adam i jego rodzina nie poznałem już dawno. W zasadzie od wielu, wielu lat. 
Poza oczywiście poznaniem Rafała, ale to już na inną opowieść...  bo coś czuję, że jak pokażę Rafałowi autografy, jakie mu przywiozłem z Innsbrucka, zacznie mnie traktować jako względnie dorozwiniętego :)
W tym miejscu pragnę Wam wszystkim gorąco podziękować za tak sympatyczną podróż do mojej mitycznej Itaki, czyli na moje pierwsze w życiu mistrzostwa świata, i to jako dziennikarz. 
Mam nadzieję, że nie będą to moje ostatnie mistrzostwa świata...  
Kłaniam się Wam wszystkim po staropolsku, czapką ku ziemi. 
Przez pięć dni bowiem byłem dzięki Wam wszystkim w krainie "nigdy-nigdy", znanej z Piotrusia Pana. 
I jak on nie chcę z niej nigdy wyrosnąć. 







Komentarze