TO CO MÓWIMY, RZADKO POKRYWA SIĘ Z TYM, CO ROBIMY, CZYLI RZECZ O POMOCY

Jeden z nas, jeden z peletonu, jeden z charakterem. Tomek Janisiewicz. Pomógł wielu dzieciakom zaszczepić bakcyla kolarstwa we krwi. Ale tym razem to on sam potrzebuje pomocy


NA MAŁYM, ZALESIONYM PARKINGU, BLISKO PARKANU SZKOŁY W MIŃSKU MAZOWIECKIM, ZATRZYMUJE SIĘ SAMOCHÓD; WYSIADA Z NIEGO KIEROWCA ORAZ TRÓJKA DZIECIAKÓW. NIE - W ŻADNYM WYPADKU NIE DZIECIAKÓW, TO PRZECIEŻ JUŻ MŁODZIEŻ, WYCZULONA NA IGNOROWANIE ISTNIENIA  GRANICY MIĘDZY DZIECIŃSTWEM A MŁODOŚCIĄ PRZEZ DOROSŁYCH. ONI SĄ JUŻ MŁODZIEŻĄ; ZACZYNAJĄ MIEĆ SWÓJ WŁASNY ŚWIAT I SWOJE PASJE. 
WŚRÓD NICH STOI SOBIE ZAGUBIONA DZIEWCZYNA. CHOĆ JESZCZE SIĘ WAHA, TAKŻE SWOJĄ PASJĘ JUŻ MA. 

Tak pokrótce wyobrażam sobie pierwszy przyjazd przyszłych adeptów kolarstwa na miejsce rozgrywania zawodów ŻTC Bike Race w Mińsku Mazowieckim. W sumie jest prawdopodobne, że piszę o wyścigu, na którym być może i sam byłem, bo ostatnie trzy edycje mińskiego wyścigu przejechałem. Dzieciaki, o których mowa, przyjechały obejrzeć, jak wygląda amatorski wyścig kolarski z bliska. I choć kolarstwo jest mocno niewdzięcznym sportem do oglądania na żywo - czekać długi czas na zobaczenie przez pięć sekund mknącego jak pociąg peletonu jest sporym wyzwaniem - to z budzącą się pasją ciężko jest wygrać. 
Owa młoda dziewczyna, jeszcze wtedy zagubiona wśród rowerów, starszych zawodniczek i zawodników swoje - jak każdy - marzenia miała, ale jakby ktoś jej powiedział, że za kilka lat jeden z tych wyścigów po raz pierwszy wygra, pewnikiem by mu nie uwierzyła. Jest tam też młody chłopak. Mateusz M. Też niewiele później kilka wyścigów wygrał...
Kierowcą, który ich tam zawiózł, był Tomek J., mieszkający w Garwolinie zapalony kolarz-amator. To on, będąc amatorem, był również animatorem życia kolarskiego w rejonie. To właśnie on zawoził dzieciaków, wypatrzonych na lokalnych zawodach, na większe imprezy, by zobaczyli, jak to wygląda. 
Jednym z wypatrzonych przez niego i objętych opieką dzieciaków, była Sylwia S., był  też Mateusz M.; oboje mają już swoje zwycięstwa, i to nie tylko w serii ŻTC. Koło się zamknęło; z dzieciaków, zapatrzonych na kolorowe stroje i rowery stali się pełnoprawnymi zawodnikami tego peletonu, który jako pierwszy pokazał im właśnie Tomek. 
Teraz oboje; Sylwia i Mateusz - jeżdżą, i to nieźle, w mińskim klubie V-max. 
Dlaczego o nich piszę? Bo teraz Tomek potrzebuje naszej pomocy, a z doświadczenia wiem, że nie ma gorszej rzeczy, niż napisanie suchego komunikatu, którego nikt nie przeczyta. Pokazanie tej samej kwestii przez pryzmat konkretnych, znanych nam osób znacznie zmienia percepcję. 
To Tomek pomagał dzieciakom, zostającym na pierwszych treningach za grupą. To on opiekował się nimi, tłumaczył zawiłości funkcjonowania w grupie, to on doradzał dzieciakom z Garwolina i okolic, o co w tym wszystkim chodzi.
Teraz to Tomek potrzebuje naszej pomocy - w pożarze stracił dom, cały dobytek a sam uległ poparzeniom. I ile wcześniej on pomagał kolarzom, wspierał ich, współdziałał z Garwolińskim Stowarzyszeniem Kolarskim "Horyzont", o tyle teraz on sam potrzebuje takiej pomocy. 
W przyszłą niedzielę w Garwolinie odbędzie się kryterium; dedykowane będzie właśnie Tomkowi. Z tej imprezy wpisowe przeznaczone będą w całości na pomoc Tomkowi. 
Co to oznacza? 
Iż liczymy na porządną frekwencję..
Ja będę na pewno. 
Kto jeszcze palec pod budkę?


Komentarze