NIE JEŹDZIJ NA ROWERZE, BO TO NIEZDROWE I NIEBEZPIECZNE

Romet Super, sfotografowany na ŻTC w Przasnyszu. Taki właśnie rower dostałem (ze zwykłą rzecz jasna kierownicą, "barankiem") w młodości jako pierwszy czy drugi rower w klubie. I został zdemolowany na drugiej jeździe nim, nie wytrzymał czołówki z polonezem, połamane zostały wszystkie rury ramy, poza poziomą a przednie koło - także połamane - wystawało poza tylne

TYDZIEŃ TEMU NIEMCY OBIEGŁA INFORMACJA; PARA PRZESZŁO 70 LETNICH SENIORÓW ZNIKNĘŁA WIECZOREM Z DOMU SPOKOJNEJ STAROŚCI. NIE ZOSTAWILI ŻADNEJ INFORMACJI A PÓŹNIEJSZA, ZAKROJONA NA SZEROKĄ SKALĘ AKCJA POSZUKIWAWCZA PRZYNIOSŁA NIEOCZEKIWANY EFEKT. OTÓŻ SENIORZY BAWILI SIĘ NA ODBYWAJĄCYM SIĘ NIEOPODAL FESTIWALU MUZYKI METALOWEJ I NIE BYLI ZAINTERESOWANI PRZEDWCZESNYM POWROTEM DO NUDNEGO,  ICH ZDANIEM, DOMU SENIORA

Usłyszałem ostatnio ciekawą uwagę;
pewnikiem inspirowaną kolejnym wybiciem zęba i zmodernizowaniem mało już i tak szlachetnej powierzchni kolana - że skoro tak dużo jeżdżę, to na pewno w wyniku tego będę miał niebawem jakieś problemy ze zdrowiem; a to ze stawami, a to z  jakimś przerostem serca, a to z poobijanymi niejednokrotnie kolanami, łokciami, barkami i dupskiem. Za argumenty posłużyły: wybite już dwa zęby (plus jeden w połowie), połamana ręka, wielokrotny obrzęk kolan, pokiereszowane piszczele, zdemolowany palec. No i jeżdżę też jesienią i zimą; deszcze, słoty, śnieg, mrozy, roztopy... samo zdrowie.
Argumentem była także przerośnięta aorta oraz wadliwa, dwupłatkowa zastawka serca -  ale to wynik nie jeżdżenia na rowerze, a genetyki. Generalnie - że rower wpędza mnie, na moje własne życzenie, w dość poważne tarapaty.
Dodawszy do tego obrażenia, odniesione w młodości po znokautowaniu mnie w czołowym zderzeniu przez poloneza,  po którym to przednie koło mojego roweru zamieniło się miejscami z tylnym a moja facjata też przez pewien czas zamieniła się miejscami z facjatą troglodyty po niezłym łomocie maczugami, mało kto potrafi zrozumieć, co mnie do tego cholerstwa, które mnie prawie nie wykończyło, popycha, a ta wiedza znacznie podnosi poziom nierozumienia mnie.
Plus standardowe pytanie; po co ty to robisz, przecież nic z tego nie masz, ani pieniędzy, ani nagród ani tym bardziej żadnych perspektyw. 
Pominąwszy nieistotną tu całkiem część, dotyczącą mojej motywacji, zwróciłem uwagę na zagadnienie, dotyczące zdrowia.
Cóż. Pierwsze pytanie, które zadałem w odniesieniu do wypadku mojego na rowerze i znacznie późniejszego powrotu do jeżdżenia brzmiało - rozbiłeś się samochodem rok temu, to dlaczego nadal nim jeździsz? Przecież to statystycznie najbardziej niebezpieczny środek transportu...
A zdrowie....
Nie wiem. Po prostu nie wiem, czy mi to zaszkodzi, czy też nie. Jednak mam takie mgliste i niczym nie poparte przypuszczenia, że zmuszanie swojego starzejącego się cielska do nieco bardziej intensywnej pracy raczej sprzyja podtrzymaniu jego aktywności i poniekąd zdrowia, niż w tym przeszkadza. Wrażenie mam też takie, że siedząc na czterech literach, na fotelu przed telewizorem co poniektóre organy prędzej oklapną i stracą część użyteczności, niż przy stałym ich pobudzaniu.
Nie wiem, czy będę miał problemy ze stawami; przed laty miałem kilka z nich pokiereszowane; śladu po tym nie ma. Miałem też wbity kawałek szkła w oko, przeprowadzony był później na nim zabieg - a nadal widzę dobrze. Czy kogoś muszę przekonywać do różnicy w poziomie kondycyjnym?
Nie wiem, czy będę miał problemy z koordynacją, jak będę w już mocno zaawansowanym wieku 45-46 lat. Nie wiem, czy będę pamiętał, że siku należy robić po a nie przed obudzeniem się.
Żadnej z tych rzeczy nie wiem.
Ale wiem, że patrząc przez pryzmat współczesnej, połowę ode mnie młodszej młodzieży, najczęściej mają okazję ćwiczyć kciuki a sport...  najczęściej oglądają w telewizji.
A liczba zawodników, którzy uprawiają sport i nadal aktywnie jeżdżą na wyścigach.... wszyscy znamy naszych starszych kolegów. Kategorie M60, M70, M80 oraz M80+ są nadal obsadzone. I choć jeden z tych najstarszych już bardzo dostojnie chodzi, to jego żwawość znacznie rośnie, gdy wsiądzie na rower.
Naprawdę - nie mam pojęcia, czy robię dla swojego organizmu dobrze czy źle. Nie mi to oceniać.
Ale wiem, że robię dobrze dla swojego schowanego umysłu. Dla swojej pokiereszowane psychiki.
A tak w ogóle to chyba moja sprawa, czym i jak katuję sam siebie, nie krzywdząc innych... w fotelu zamierzam siedzieć, jak ci staruszkowie, w domu seniora.
Ale dopiero za jakieś pięć, sześć lat. O ile, rzecz jasna, dożyję.
A w ramach oszczędzania się, rozwagi, dbania o siebie i tym podobnych ważnych rzeczy, jutro jadę na wyścig ŻTC. 
Ma padać i być zimno. 





Komentarze