LED ZEPPELIN, CZYLI MŁODZI, AMBITNI, WRÓŻĘ IM WIELKĄ KARIERĘ

Zgłaszam się na ochotnika, by podawać tym gościom (z mojej lewej, Activejet) bidony w każdym kolejnym wyścigu. Zaraz objaśnię, czemu.... Fot: ŻTC Bike Race

PRZED LATY PRACOWAŁEM W PEWNEJ FIRMIE, W KTÓREJ GROS PRACOWNIKÓW STANOWILI KURIERZY. SIŁĄ RZECZY CI Z ZASADY PRZEBYWALI POZA SIEDZIBĄ FIRMY. PRZY OKAZJI SPOTKANIA FIRMOWEGO JEDEN Z KURIERÓW (WYJĄTKOWO PYSKATY) RZUCIŁ DO GOŚCIA - WCHODZĄCEGO BEZ SŁOWA PRZEZ DRZWI - "INNY TO BY SIĘ ODEZWAŁ, DZIEŃ DOBRY CHOCIAŻ POWIEDZIAŁ, A NIE JAK TA KROWA DO STODOŁY" WIEŃCZĄC TO KILKOMA EPITETAMI RODEM ZE SZMULEK. 
NIE MIAŁ SKĄD WIEDZIEĆ, ŻE OSOBĄ, KTÓRĄ TAK "PRZYWITAŁ" BYŁ PREZES FIRMY

Dokładnie jak on się poczułem w ostatnią niedzielę, podczas ŻTC w Przasnyszu. Poczułem się jak Alicja po drugiej stronie lustra. Poczułem się tak, jakbym był wyrwany z kolarstwa na jakiś długi, długi czas.... a, to fakt; rzeczywiście byłem wyrwany z tego świata przez 22 lata. Nie raz już się przekonałem, że gdy mowa o zawodnikach z lat obrażenia się na kolarstwo po moim wypadku, najczęściej nie mam pojęcia, o kim mowa. Najdosadniej przekonałem się o tym podczas objazdu trasy Mistrzostw Świata w Innsbrucku, gdy przez trzy dni trenowałem, rozmawiałem i funkcjonowałem z Leonem van Bonem (brązowy medalista mistrzostw świata, wicemistrz olimpijski) nie mając zielonego pojęcia, kto to w ogóle jest, poza tym, że absurdalnie dobrze zjeżdża...
Podobnego zaskoczenia doznałem podczas ŻTC. Tak się ostatnio zdarzyło, że w kilku ostatnich wyścigach często walczyłem łokieć w łokieć z jednym bądź dwoma zawodnikami. Wychodząc z założenia, że tytuły same nie jeżdżą, nie oddam piędzi asfaltu za darmo niezależnie, czy zlać mnie chce Golonko, Stram, Krejner, Chądzyński, Kurowski czy ktokolwiek inny. Zlać mnie musi w walce, a nie na papierze, pokazując swoje generalskie epolety. Bo ja, mimo zajęć z WOS`u przed laty, do teraz mam gigantyczny problem z rozpoznawaniem szarż wojskowych i nie wiem, które bardziej szanować powinienem. Więc profilaktycznie tak samo szanuję wszystkie jak leci; ot, taka paralela do nazwisk i tytułów, jeżdżących w "moim" peletonie.
I o ile zdecydowaną większość z nich znam przynajmniej z imienia, to już ich sportowe wcześniejsze palmares - już niekoniecznie (te znam tylko kilku chłopaków, bo to i tak aktualnie niewiele zmienia - jak już powiedziałem, tytuły same nie jeżdżą).
O tych zaś, których po prostu znam z imienia, wiem jedną istotną rzecz. Że dość szybko kręcą nogami, zwłaszcza jak ich gonię / uciekam  przed nimi.
I ta dwójka chłopaków - nie będę wymieniał nazwisk, bo i po co; takich mocnych, jak oni, jest przecież wielu w tej grupie - ostatnio regularnie widywała się ze mną na kilku różnych startach pod rząd. I uciekaliśmy, i goniliśmy się, i walczyliśmy o pozycje i finiszowaliśmy. Nie raz też rozmawialiśmy, zdarzyło się także wymienić kilka słów taktycznych na trasie. Mniej więcej też wyłapałem jak jeżdżą, jakie mają zagrywki, jak się zachowują - jedyne, czego tylko nie da się rozgryźć; to na kogo z nich tego danego dnia pojadą.
W Przasnyszu, na szybkiej, acz technicznej trasie, naszarpaliśmy się znów koncertowo; co i rusz któryś z nich uciekał, albo mnie gonił, albo uciekaliśmy razem, albo nas - jadących razem - łapała grupa.
Walczyliśmy, łapaliśmy dech, szarpaliśmy i uprzykrzaliśmy sobie życie - rzecz jasna przy pełnym fair play, bo uprzykrzamy sobie życie tylko od linii startu do linii mety.
Po czym złapałem gumę, i zanim ją wymieniłem, do mety dojechałem już niestety solo, tracąc wszytko, co wypracowałem w tak wyselekcjonowanej grupie.
Za metą zaś spiker zawodów zaczął wyczytywać wycinek sportowych palmares ich obu.
Wymienia - od lat osiemdziesiątych.
Ja robię się malutki. 
Czyta dalej; wymienia coraz większe wyścigi. 
Ja robię się jeszcze mniejszy, śmiało wszedłbym w mysią dziurę. Wyprostowany.
Nadal czyta - uczestnicy Mistrzostw Świata, Mistrzostw Polski (medaliści) , Wyścigu Pokoju....
Przełknąłem ślinę. 
Ja? Łokciami? Z takimi zawodnikami?
Wstydziłbyś się, Sławek, wstydziłbyś się.
Szacunku trochę do utytułowanych i znacznie mocniejszych.
Bidony im podaj. 
Rower wyczyść. 
A nie się pchaj na finisz. 




Komentarze