RECENZJA KSIĄŻKI "ULTRAMARATONY ROWEROWE" GRZEGORZA ROGÓŻA

Jeśli napiszę, że to okładka książki, nie będzie to nadto oczywiste? 

CZĘSTO ZASKAKUJĘ ZNAJOMYCH STWIERDZENIEM, ŻE NIE OGLĄDAM WYŚCIGÓW KOLARSKICH. DLACZEGO? DLATEGO, ŻE I TAK OGRANICZONY CZAS WOLNY, JAKI MAM, WOLĘ POŚWIĘCIĆ NA JEŻDŻENIE, A NIE NA OGLĄDANIE JEŻDŻENIA. PODOBNIE JEST Z KSIĄŻKAMI ROWEROWYMI - CO Z TEGO, ŻE BARDZO LUBIĘ CZYTAĆ, SKORO NIE KRĘCI MNIE CZYTANIE O CZYIMŚ JEŻDŻENIU, BO WOLĘ SAM JECHAĆ, NIŻ CZYTAĆ O TYM, JAK KTOŚ JEŹDZI...
DLATEGO TEŻ Z POCZĄTKOWO OGRANICZONYM ZAUFANIEM PODSZEDŁEM DO PROPOZYCJI ZRECENZOWANIA KSIĄŻKI "ULTRAMARATONY ROWEROWE" GRZEGORZA ROGÓŻA

W ubiegłym roku przeżyłem - testowo - jeden epizod z kolarstwem "ultra", w zasadzie tylko po to, by sprawdzić, jak to jest. I nie jest to mój świat. Byłem, widziałem - i zostaję w swoim, "zwykłym" kolarstwie. Nie wnikając w powody, dla których kolarstwa ultra nie będę raczej testował, nie odmówiłem możliwości przeczytania książki, poświęconej temu zagadnieniu. Dlaczego? 
Bo tak naprawdę jest to książka, traktująca ogólnie o jeździe na rowerze, a nie o samym kolarstwie ultra. I jest to jej gigantyczny plus. 
http://ultramaratony.bike/ksiazka/

Moje pierwsze wrażenie o książce było następujące; ot, jeden z ultramaratończyków chce podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat tej jakże niszowej, ale zarazem elitarnej dyscypliny kolarskiej. Spodziewałem się czegoś lekko oderwanego od ziemi, patrząc z perspektywy przeciętnego cyklisty, ale na moje szczęście - mocno się myliłem... 
Wraz ze wstępem - autor przekazuje nam swoją perspektywę, jak widzi podział sportowców - amator versus zawodowiec. Pojawia się kilka przykładów, dotyczących życia codziennego, motywacji itp. - i tu nie we wszystkim się z autorem zgadzam. Nie chodzi mi o wszczynanie polemiki, bo nie w tym rzecz, recenzując książkę, powiem tylko jedno - motywacje sportowców-amatorów mogą być - i są, o sobie mówię - diametralnie różne, i nie do końca w tym względzie zgadza się z tezami autora. Nie do końca też rozumiem tezę, że "sport profesjonalny skażony jest dopingiem" w przeciwieństwie do amatorskiego; ja tu mam zupełnie odmienne zdanie, ale jak mówię - nie o polemikę, a o recenzję chodzi. Bo w mojej ocenie my - amatorzy - mamy naprawdę wiele za uszami, jeśli chodzi o doping. 
Postawa fair play ważniejsza niż rywalizacja - niby truizm, ale nad tym zdaniem zatrzymałem się na długą chwilę. Jakie one w dzisiejszych czasach zaskakujące, a rzeczywistość dla nas - amatorów - jest bardzo brutalna. Kontrakt zawodowy nam nie grozi. I nie groził też w przeszłości... Czy tak naprawdę, olewając wszystkie zasady, zrobimy wszytko, by zdobyć ten pucharek za 1,99? ...
Społeczne plusy wynikające z tej samej płaszczyzny zainteresowań. Tu akurat też w pełni utożsamiam się z tym, który te słowa napisał, bo sam napisać mogę identyczne - jestem wyalienowany i co do zasady wyobcowany w stosunku do większości ludzi. Akceptuję ich niewielką tylko część. I jakoś tak się składa, że zdecydowana ich większość wiąże się z moim światem rowerowym... dlaczego? Bo mimowolnie zakładam, że jak któryś z kolegów jet na podobnym poziomie sportowym, jak ja, dobrze wiem, jak wiele musi poświęcić na treningi. Na walkę ze sobą. Na wyrzeczenia. Czyli - że musi mieć charakter. Bo kolarstwo to tak naprawdę nic innego, jak tylko  kształtowanie charakteru i konieczność podniesienia się o raz więcej, niż się upadło.
Zaskoczenie największe - oczywiście na plus. Ta książka nie jest o maratonach ultra. To książka o podstawach, pewny przyczynek do zaprzyjaźnienia się z jeżdżeniem na rowerze w nieco większym wymiarze, niż tylko do sklepu i z powrotem. To, co dla mnie było największą zaletą (mając na myśli młodych, przyszłych adeptów sztuki kolarskiej) to całkiem porządnie napisane zasady poruszania się na drodze, w grupie, na wachlarzu, na rancie etc. Olbrzymie znaczenie ma przedstawiona sygnalizacja bezpieczeństwa wśród rowerzystów; temat mi szczególnie bliski, bo przecież ścigając się, sygnalizację tę stosujemy ustawicznie.
Znacznie w moich oczach wartość jej podnoszą opisy innych zawodników, w tym choćby kolegi Cezarego Urzyczyna, jednego z najlepszych polskich "ultrasów", który też nie odmawia wyścigom "zwykłym" czyli oscylującym w granicach stu kilometrów. Kilka odautorskich opisów dobrze wpływają na merytoryczną stronę książki, bo są klasycznymi studiami przypadku - dotykają konkretnej osoby na konkretnym wyścigu, a takie opisy są znacznie bardziej wartościowe, niż najpiękniejsza choćby teoria.
Książka, traktująca kolarstwo (i w ogóle turystykę rowerową od podstaw) daje bardzo dużo praktycznych wskazówek; czy to do wyboru sprzętu, jego ustawień, aprowizacji, części... co równie istotne, autor - zgodnie z prawdą zresztą - nie sugeruje niczego, co może być kwestią całkowicie indywidualną, więc książka ta nie ma najmniejszego waloru "tekstu sponsorowanego" których to osobiście nie znoszę.
Zagadnienia praktyczne, których w książce jest bez liku, pomogą naprawdę w wielu sytuacjach, jak na przykład...
.... nie - przykładów podawać nie będę, bo jak zechcecie, to sięgnięcie po książkę. 
Najważniejszą rzeczą, którą w niej doceniam jest to, że to książka dla początkujących. Jeśli ktoś spodziewa się - po tytule - samych ochów i achów nad kolarstwem ultra, tego spieszę uspokoić.
Ultra jest tylko dodatkiem, uzupełnieniem, rozwinięciem myśli, związanej od początku bardziej ze sposobem życia, niż apoteozą samego kolarstwa.
Jeśli zaś w rodzinie mamy jakiegoś potencjalnego rowerzystę, to warto, by jego prawdziwej epifanii kolarskiej towarzyszyła ta książka - będzie to doskonały dla niej / niego prezent.


Komentarze