A KIM TY CHŁOPIE JESTEŚ?, CZYLI CHRIS FROOME INCOGNITO

Chris Froome wyraża swoją wdzięczność żandarmowi za zrzucenie go z roweru; fit: express.co.uk

NIE TRZEBA BYĆ SPECJALISTĄ OD CZYTANIA Z RUCHU WARG, BY ROZSZYFROWAĆ, CO POWIEDZIAŁ FROOME ŻANDARMOWI, KTÓRY ZRZUCIŁ GO Z ROWERU. Z ZASKOCZENIEM PRZECZYTAŁEM KRYTYCZNE W JEGO STRONĘ KOMENTARZE, ŻE NIE ZACHOWAŁ SIĘ, JAK NA MISTRZA PRZYSTAŁO. 

Naprawdę? Nie zachował się jak przystało mistrzowi? A jak zachowuje się mistrz, po zakończeniu osiemnastu z kolei, ciężkich etapów, gdy niedaleko za metą zrzuca go z roweru żandarm? Zatrzymuje się i z uśmiechem wręcza blankiecik z autografem? 
Abstrahując od faktu, że mistrzem nie byłem, nie jestem i nie będę, ani też żadnych kibiców nie posiadam, to potrafię sobie wyobrazić moje zachowanie w podobnej sytuacji. 
W nogach piekło po górskim etapie. Chce się pić, chce się jeść, całe ciało wysyła sygnały "włącz tryb odpoczynku". Umordowane ręce, bolący kark, piekące stopy. 
Gdy już za chwilę, za momencik możesz schować się w autobusie, taranuje cię żandarm. Na zjeździe, gdzie przecież już żadna kraksa ci nie grozi, bo etap już się zakończył. Bo masz już tylko kawalątek z górki do autobusu, a tam wypoczynek, przebranie, prysznic, relaks. 
Uwierzcie - nawet jak na spokojnego jak ja człowieka - moja reakcja byłaby znacznie bardziej widowiskowa, niż Chrisa Froome. Naprawę.
I nie byłby potrzebny specjalista od czytania z ruchu warg, by wyłapać, co miałbym w takiej sytuacji do powiedzenia; dodam, że jak na amatora mam dość pojemne płuca, więc na jednym wydechu jestem w stanie wypowiedzieć zdanie czterokrotnie podrzędnie złożone. 
I nie wiem, czy chwilę później, żandarm nie musiałby ściągać z głowy koła rowerowego. 

Komentarze