SZEPT DESZCZU PRZESZEDŁ W NIEOKIEŁZNANY RYK, CZYLI NOWY TARG RAIN CHALLENGE

Dłonie czujnie na klamkach, bo tak przynajmniej czułem się nieco lepiej... zdjęć z samego deszczu mało, bo po prostu ciężej się je robi, a mi słabo wychodzi jazda między kroplami. Fot: Nowy Targ Road Challenge
DESZCZ NADAL UŻYŹNIA ŁZAMI ZIEMIĘ, A TY NOSTALGICZNIE I ROMANTYCZNIE, PRZY AKOMPANIAMENCIE NIESŁYSZANYM DLA NIKOGO INNEGO GITARY KLASYCZNEJ, W RYTM PRZEBRZMIEWAJĄCYCH OSTATNICH TAKTÓW CONCIERTO DE ARANJUEZ Z NOSEM, WZOREM PSA, SMĘTNIE PRZYKLEJONYM DO BALKONOWEJ SZYBY ZASTANAWIASZ SIĘ NAD SKOMPLIKOWANYM LOSEM ŚWIATA. SPŁYWAJĄCE KROPLE RZEŹBIĄ CORAZ TO BARDZIEJ SKOMPLIKOWANE WZORY PRZED TWOIMI OCZAMI, TY JEDNAK PRZESTAJESZ UBOLEWAĆ NAD LOSEM ŚWIATA, BO...

...zaczynasz profilaktycznie martwić się wyłącznie swoimi czterema literami, zjeżdżającymi z góry, podczas ulewnego deszczu, przy prędkościach, przekraczających 70 km/h. Zaczynasz myśleć o nieznajomości trasy, którą obmywają setki litrów błotnistej wody, wiedząc, że nie masz wycieraczek. Bo jedynych dostępnych wycieraczek lepiej nie odrywać na zjeździe z kierownicy. Bo uświadamiasz sobie, że wyskakujący z otwartej bramy pies nie uwzględni w instynktownym działaniu przepisów o ruchu drogowym. Bo wiesz, że jak przestrzelisz zakręt, to połamane żebra i obojczyki mogą być najlżejszą reprymendą. 
Czytałem kiedyś niezwykle przemawiającą książkę o narkomanach; napisał ją były narkoman i zakładam, po bezwzględności opisów, że dobrze wiedział, o czym mówi. Pisał on o przedziwnym działaniu prochów na człowieka tuż przed ich zażyciem; mózg już wiedział, że zaraz dostanie działkę i zaczynał odpływać jeszcze zanim ów narkotyk został podany. Haj zaczynał się przed podaniem działki, wraz z podaniem narkotyku tylko podkręcając ten stan. 
Zjazdy działają podobnie. Z jednej strony racjonalna obawa - wiem, że coś mi grozi, wiem, że niebezpieczne, wiem, że ostatnią rzeczą, którą można powiedzieć o zjeżdżaniu w deszczu na oponkach 25 mm przy prędkości 80 km/h to "roztropne". A mimo to robisz to. Narkotycznie odpuszczasz hamulce, rzucając się w otchłań. Zsuwasz się nisko, nad samą ramę; ja lubię zjeżdżać praktycznie siedząc na niej. Na zjeździe robi się natychmiast zimno, wiatr ogłusza oraz utrudnia oddychanie. Mimo okularów wysuszają się oczy, tętno skacze - to działanie samej adrenaliny. Uderzenie muchy w okulary po prostu czujesz, ściskasz kierownicę, udami ściskasz ramę. 
Ale pędzisz w dół. Umysł, w bynajmniej nie sztucznym, ale niemal narkotycznym zwidzie cieszy się z tego- o tak, o tak, o tak!!! Jak fajnie, lecę/płynę/pędzę!!! Cieszysz się jak dziecko, choć wiesz, że to skrajnie niebezpieczne, szczerzysz się, bo czujesz namiastkę tego, co opowiadają podstarzali piloci,  podrywający równie podstarzałe sterwardessy na bajkę o byciu wolnym jak ptak.  
Nie wiem, jak to czują inni, mogę mówić tylko za siebie, ale wiem, że zjazd to tylko ja i rower. To tylko ja i wyczyszczona z myśli głowa - nie to, by tam i w innych warunkach bywało jakoś więcej myśli, ale podczas zjazdu nie ma ich praktycznie w ogóle.

To ja i brak świata w okół, niczym w starej książce Kinga, w której to apokaliptyczna wizja ukazuje powolne jego zanikanie. 
I znów wycieczka w czasie - przed  laty, w czasach jeszcze między-rowerowych, na potrzebę pewnej akademickiej dywagacji stworzyłem i uzasadniłem określenie "cywilnej spowiedzi" czyli eschatologicznej w zamyśle czynności, ale całkowicie obdartej z wszelkiej wizji bóstw wszelakich. 
Tak też działa zjazd, świadomość naszej tymczasowości versus wiecznych gór potrafi dobrze przewietrzyć głowę. Odprężyć. Zmienić perspektywę. Wycofać się. 
Na rzeczy spojrzeć w ich kształcie istotnym*. 
By już po chwili zobaczyć kolejny, cholerny podjazd. 
I wrzucić do głowy wszytko to, co chwilę wcześniej zdołało z niej, wraz z szumem wiatru, ulecieć...

*parafraza: Autoportret Witkacego 




Komentarze

  1. Skądś to znam :) A i rower podobny - musi że szybkie te Saroni ;) https://www.facebook.com/NowyTargRoadChallenge/photos/ms.c.eJwlycENACAIA8CNDLRSyv6LGfV5ORWMjDbHs730DGcTUH534D6LB~_cdCZw~-.bps.t.100001059641441/652821078398948/?type=3&theater
    PS: U mnie było 87.6 km/h drugiego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zjazdy, na których da się pocisnąć, o ile nie przewalają się przez nie fale deszczu ;) w tym roku nie przeginałem z prędkościami; może to wynikać z tego, że mój przyjaciel w wyniku drobnej pomyłki na zjeździe pogruchotał sobie kilka gnatów. Oczywiście on twierdzi, że to pomyliła się droga, a nie on :)

      Usuń

Prześlij komentarz