I OBY NIEBO NIE SPADŁO NAM NA GŁOWY, CZYLI RZECZ O TWORZENIU
JAK ODRÓŻNIĆ RZEMIEŚLNIKA OD ARTYSTY?
ARTYSTA NA PIERWSZYM PLANIE - ZAWSZE, WSZĘDZIE, W KAŻDEJ SYTUACJI - WIDZI DZIEŁO. NIEUKOŃCZONE CO PRAWDA, ON ZAŚ MUŚNIĘCIEM SWOJEGO TALENTU NADAĆ MUSI MU OSTATECZNY RYS, ALE DZIEŁO WIDZI JUŻ "ZZA ROGU".
Lata temu czytałem o reporterze, o ile mnie pamięć nie myli, fotografującego wojnę w Jugosławii – został dostrzeżony przez żołnierza, jak się później okazało, poszukiwanego za zbrodnie
wojenne. Fotograf schowany w jakiejś wnęce robił mu zdjęcia do ostatniej chwili,
w której to musiał wziąć nogi za pas. Uciekł, ale ów żołnierz go dogonił – fotograf
wówczas obronił się tłukąc go aparatem trzymanym za pasek, z którego uprzednio wyciągnął kliszę. W skrócie – realizowanie zadania ważniejsze było od
zagrożenia życia. Zbrodniarz trafił za kraty. Praca przed ochroną siebie, zadanie przed zagrożeniem.
Ja ważę około 80 kilogramów. Jak spadnę komuś z wysokości na
głowę – poważne obrażenia murowane.
Na ostatnich zawodach, w których wystartowałem nieco
przypadkowo, na zjeździe spadałem Zbyszkowi centralnie na głowę; z impetem
wywołanym przyspieszeniem 9 m/s, z lecącym za mną rowerem.
Co zrobił Zbyszek?
Zamiast odskoczyć, zasłonić się czy jakkolwiek zareagować w
sposób świadczący o chęci ratowania siebie / aparatu – robił mi zdjęcie.
Ja wylądowałem tuż przed nim, nadal szusując ostro w dół, a Zbyszek robił zdjęcia.
Dodajcie do tego czas reakcji, trwający ułamki sekund, lecący za mną
tuman piachu, naturalny odruch osłaniania głowy przed czymś spadającym i już
macie odpowiedź, kto jest rzemieślnikiem a kto artystą.
Ja jestem rzemieślnikiem autodestrukcji.
Komentarze
Prześlij komentarz