ZNAM BARDZO DOBRZE FRANCUSKI, ALE NIE NA TYLE, BY GO ZROZUMIEĆ


TO ZASŁYSZANE KIEDYŚ POWIEDZENIE PRZYPOMNIAŁO MI SIĘ WCZORAJ, GDY JECHAŁEM - RZECZ JASNA ROWEREM - W STRONĘ SZPITALA KARDIOLOGICZNEGO NA DOROCZNE BADANIA, KORZYSTAJĄC Z SZEROKIEJ I WYGODNEJ ŚCIEŻKI ROWEROWEJ. GDZIE SIĘ BOWIEM DA, CHOĆ TO KOSZMARNE PRZEŻYCIE, KORZYSTAM ZE ŚCIEŻEK, KTÓRE MIMO ICH MNOGICH PRZYWAR - DEDYKOWANE SĄ JEDNAK ROWERZYSTOM... 

Jechałem ścieżką, idącą wzdłuż drogi. Z prędkością nietreningową, lawirując jak zawsze między pieszymi, wózkami dziecięcymi, potencjalnie najbardziej niebezpiecznymi innymi rowerzystami co i rusz ustawiającymi rowery w poprzek ścieżki bez uprzedzania, parkującymi samochodami i wyprowadzanymi psami, czyli wszystkim tym, czym tradycyjnie przepełniona jest każda ścieżka rowerowa. 
Ale zarzekam się; gdzie się da, staram się, poruszając rowerem, korzystać właśnie ze ścieżek, choć to kosztowało mnie to już i połamaną rękę i dwie nadprogramowe kraksy. 
Jezdnią, wzdłuż ścieżki przeszło metr od niej, jechał sobie rowerzysta. 
Z gatunku takich, którzy powodują, że w stosunku do 90% rowerzystów nie odczuwam żadnej "więzi wspólnotowej", prędzej takich, których sam osobiście obdarłbym ze skóry. 
Jedzie sobie "rowerzysta". Praktycznie środkiem pasa drogowego. Nie przy prawej skrajni, nie przy krawędzi. 
Jedzie z klasycznym dla takich rowerzystów przełożeniem 34 na 42, młynkując jak pod Alpe d`Huez. Pędził jakieś 14 - 15 km/h. 
Jechał też z telefonem w łapie. A jak jeździ się na tak straszliwych podjazdach, wymagających górskiego przełożenia? Zygzakując. I ów też wyznaczał na jezdni sinusoidę lewa - prawa...
Nie komentując takiej jazdy ani jednym swoim słowem, podpisuję się dwiema rękami pod wszystkimi słowami, które rzucali kierowcy, jadący sznurkiem za nim z oszałamiającą prędkością 14 km/h, nie mogąc go wyprzedzić. Najpewniej, gdybym zaczął mu coś tłumaczyć, rozbolałby mnie strasznie kłykcie rąk... 
Usłyszałem kilka z tych komentarzy, słyszałem też odpowiedź tego cymbała, wydatnie przyczyniającego się do szargania nieco rozsądniejszej braci rowerowej. Bo to właśnie najczęściej przez takich pacanów wszyscy pozostali mają taką, a nie inną opinię. Terrorystów. Samolubów. Egoistów. Wegan. 
Prócz tego, że kręcę ile się da na rowerze, jestem też kierowcą. Nie mam zaburzonej optyki, widząc rzeczywistość tylko przez rowerowe okulary. Jeżdżę też samochodem, potrafię odnaleźć się po obydwu stronach tej dziwnej barykady; jeżdżąc samochodem uważam na rowerzystów, jeżdżąc zaś rowerem, staram się być maksymalnie mało uciążliwy dla kierowców. 
Nie; zdecydowanie nie solidaryzuję się z większością rowerzystów; tego chętnie sam osobiście przestawiłbym na ścieżkę, wyrażając przy okazji swoje uznanie słowami bardzo adekwatnymi, ale w odniesieniu do pierwszorzędnych cech płciowych męskich. 

Komentarze