WIDZIAŁEM TO NA WŁASNE USZY, CZYLI ŻTC RAWA MAZOWIECKA UKOŃCZONA 3 KM BIEGIEM W SKARPETACH

Zdjęć z dziś jeszcze nie mam. W sumie dobrze; bieganie w skarpetach specjalnie widowiskowe nie jest...

JEŚLI ZANIM DOBRZE SIĘ WEPNIESZ W PEDAŁY (NIECH MI KTOŚ TO WYJAŚNI - NA TRENINGU WPINASZ SIĘ ZA PIERWSZYM RAZEM, NIEZALEŻNIE OD ILOŚCI PRÓB. NA WYŚCIGU NIGDY NIE WEPNIESZ SIĘ ZA PIERWSZYM RAZEM, TEŻ NIEZALEŻNIE OD ILOŚCI PRÓB. REKORDEM BYŁ TŁUSZCZ DWA SEZONY TEMU, GDY STARTUJĄC Z PIERWSZEJ LINII, NIE MOGĄC SIĘ WPIĄĆ, WYLĄDOWAŁEM POD KONIEC PELETONU ODPYCHAJĄC SIĘ NOGĄ JAK NA HULAJNODZE), A PELETON JEST JUŻ ZA PIERWSZYM ZAKRĘTEM WIESZ, ŻE BĘDZIE MOCNO...

Trasę z Rawy Mazowieckiej wspominam z jakąś tam nostalgią, choć nostalgiczny bynajmniej nie jestem. To tam wystartowałem w pierwszym swoim triathlonie (bez spodenek kolarskich, bez butów na zatrzaski, tylko na tradycyjne noski - czy ktoś z moich młodszych kolegów wie w ogóle, co to są noski???, a startowałem na swoim rowerze treningowym z 1991 roku. Budził on niezłą sensację wśród uczestników), tam też ujechałem swoje pierwsze podium w wyścigu czysto szosowym. Finisz wówczas był przezabawny, bo fragment trasy na dojeździe, na skutek bujnięcia się kilku kolegów, przejechałem po trawiastym poboczu....
Rawa Mazowiecka to interwałowy teren. Trasa się wije jak jakiś gad, płaz czy inne coś, co się wije, i jest zmienna jak kobieta - podjazdy, trasa techniczna wzdłuż ekspresówki, dość dobry fragment nowego asfaltu, przejazd przez osiedle, zakręt pojawiający się znikąd, betonowa cześć drogi przy zalewie i dwie blokady - na czas naszego przejazdu - złożone. Ale i tak trzeba na nie uważać.
Rawa Mazowiecka to też złośliwa trasa; lubię tam jeździć, pasuje mi tamtejszy pofałdowany teren, odpowiada mi taki finisz. I dziś trzy kilometry przed tym finiszem złapałem gumę... 
Do sty tysięcy beczek zjełczałego tranu!!! Zakrzyknąłem. Kilka razy głośno, zakrzyknąłem. Byłem dobrze ustawiony. Nie miałem skurczy, nie miałem jakiś większych kryzysów, trzy razy uciekałem, w tym raz z Danielem Chądzyńskim. Co z tego, że z Niego jest taki kieszonkowy kolarz, jak bosymi stopami może pale pod budowę mostu wbijać. Na starcie stał na ostatnim miejscu startowym w grupie, by już po drugiej stronie zalewu - około kilometra jazdy! - być już w ucieczce.
Z dobrej pozycji zjechałem na prawo, by nie przeszkadzać chłopakom. Wymieniłem jeszcze kilka miłych zdań z drzewami, trawą i kamieniami. Jeden z nich nawet kopnąłem, poleciał piękną trajektorią hen, w sokoły, pola i lasy.
Zdjąłem buty i biegiem do mety. Głównie dlatego, by być klasyfikowanym. Trudno, że bez szansy na jakiekolwiek miejsce, ale chcę być w generalce. Biegłem, gdzie się dało trawą, gdzie nie - asfaltem. Nie przebiegłem tyle od przeszło dwóch lat, od kiedy to całkowicie zawiesiłem bieganie. Kibicowali mi strażacy, dziewczyny, obstawiające trasę, policjanci.
Dobiegłem te trzy kilometry, mając już wielkie odparzenia na stopach. 
Ale linię mety, wzbudzając aplauz obsługi ŻTC, przebiegłem w swych kolorowych skarpetach, a pani Ewa zrobiła mi serię pięknych zdjęć. 
W Rawie Mazowieckiej ŻTC organizuje biegu uliczne. 
W Rawie Mazowieckiej wystartowałem w swoim pierwszym triathlonie, z metą w tym samym miejscu, co i dziś.
W Rawie Mazowieckiej zaliczyłem swoje pierwsze pudło w wyścigu już typowo szosowym dwa sezony temu.
W Rawie Mazowieckiej w końcu zorganizowałem sobie swój indywidualny duathlon, przejeżdżając w dobrym tempie 81 km, by przebiec - w skarpetach - ostatnie trzy.
Ot, taki to miks wyszedł, związany z Rawą Mazowiecką...


Komentarze