UPYCHANIE STOPY W BUCIE, CZYLI ŻTC ŁYSZKOWICE PO BIEGU W SKARPETACH DNIA WCZORAJSZEGO

ŻTC Bike Race Super Prestige; gratulacje dla chłopaków, nie było dziś na nich mocnych

Z ŁÓŻKA DO ŁAZIENKI MAM SZEŚĆ KROKÓW. NA AUTOPILOCIE ODCINEK TEN POKONUJĘ W 3,5 SEKUNDY, JAK PRZYCIŚNIE TO I SZYBCIEJ, ALE TRZEBA UWAŻAĆ, BO MAM JEDEN OSTRY ZAKRĘT. PO WCZORAJSZYM BIEGU W SKARPETACH NA ZAKOŃCZENIE CIĘŻKIEGO, SZYBKIEGO I SZALENIE INTERWAŁOWEGO WYŚCIGU W RAWIE MAZOWIECKIEJ, NABAWIAJĄC SIĘ ODPARZEŃ, TE SZEŚĆ KROKÓW ZAJĘŁO MI BITE TRZY MINUTY...

Po czym rano wstałem, dokuśtykałem do łazienki w oszałamiające dwie minuty idąc na samych piętach, ochlapałem pysk, przebrałem się i pojechałem do Łyszkowic, na drugi wyścig ŻTC Bike Race. Wiecie, dlaczego, na obolałych nogach, nie czując się na siłach, by choćby wejść na rower? Nie mówiąc o wciśnięciu nagle za małych butów?
Ot, ładne krwiaki

Bo boso, ale w ostrogach. Zawsze. 
Jadąc do Łyszkowic pobłądziłem tylko raz, ale to tylko dlatego, że zwiódł mnie kolega, którego rozpoznałem po samochodzie. Jeszcze nie zaczęliśmy się ścigać, a ten już mnie chciał urwać.. Dotarłem na miejsce, zobaczyłem ostatnie, finiszowe metry (techniczne mocno) i zacząłem się przebierać. To znaczy dość szybko się przebrałem, poza butami, do których upychałem nagle niewymiarowe stopy. Jakbym pchał tam tatara dla dwóch osób.
Jest! Założone. Jeszcze tylko sklecić rower (na zimowym kole, bo przecież we wczorajszym padło łożysko). Krótka rozgrzewka i na start.
Kolega, stojący po mojej prawej rozprawia o gościu, który wczoraj, 3 km przed metą złapał gumę. Wyprowadzam go z błędu, mówię, że to ja byłem, i że do mety dobiegłem, będąc sklasyfikowanym.
Jednak... zanim o samym wyścigu, muszę Wam przytoczyć zasłyszaną z dwóch źródeł rozmowę dyrektora zawodów z obsługą karetki. 
- Za peletonem biegnie zawodnik z rowerem. 
- Co robi? Biegnie? 
- Tak. Biegnie z rowerem. 
- Porozbijany? 
- Nie. Ale biegnie w samych skarpetach. 
- Jaki ma numer? (jasne, że mój) to Sławek, możecie zapytać go, czy nie chce podwózki. 
(zapytali)
- Mówi, że p....i i choćby miał do wieczora biec, to chce być klasyfikowany. 
- Ok, niech biegnie. 
Karetka jeszcze chwilę mi poasystowała i pojechała.
A ja dziś cierpiałem... 
I rzuciłem się gonić ucieczkę na ledwie 8 kilometrze trasy. 
Dogoniłem ich. Solo. 
I jechaliśmy dalej razem, sami, minutę przed peletonem...
"Nasza" ucieczka, czwórka plus kolega z innej kategorii. Ja tu oczywiście zasłonięty przed aparatem... 

CDN 

Komentarze