GOŚĆ W DOM... CZYLI RZECZ O ZAPRASZANIU NIECHCIANYCH GOŚCI

Gdy jednak chcesz to coś, co cię ugryzło, złapać za wszelką cenę...

DZIŚ NAPISZĘ DOŚĆ POWAŻNY, ZARAZEM KRÓTKI TEKST. I CHOĆ JEGO WYDŹWIĘK, JAK WIĘKSZOŚĆ MOICH DZIWNYCH ZDARZEŃ, MOŻE BYĆ NIECO ZABAWNY, TO JEDNAK W ISTOCIE JEST TEKSTEM Z MORAŁEM. JEST TO FRASZKA Z ŻYCIA WZIĘTA O GOŚCIU, WCALE W DOM NIE ZAPROSZONYM 

Kto śledzi, ten wie, że w niedzielę miałem wątpliwą przyjemność złapać dwie gumy podczas jednego treningu, co siłą rzeczy zaowocowało kolejno: stekiem plebejskich przekleństw, nierówną walką z oponą, spędzeniem nadprogramowego czasu w polu oraz późniejszym przezeń długim spacerem.  
Zakładam, że większość z nas, z szeroko pojętego świata rowerowego, zwraca uwagę na wszelkie zmiany, dotyczące kończyn dolnych. W sumie to nimi się głównie kręci i ich stan jest dość istotnym elementem kolarskiej układanki. 
Po powrocie do domu, dokonując wieczornych ablucji, na nodze poczułem coś dziwnego. Dokładniej ujmując - jakieś obce ciało, nie należące do mnie, zamieszkało ze mną. A mówiąc jeszcze precyzyjniej - to malutkie ciało zamieszkało we mnie, bo wkłuło się w udo. 
Jak wiadomo, stroje kolarskie do specjalnie ochronnych ni grubych nie należą, więc ów nieproszony gość wbił się w nogę bez większych problemów.  
Ja oczywiście, będąc złym gospodarzem, również bez większych problemów owego gościa się pozbyłem, przy okazji dokonując oględzin zbrodniarza. 
O i ile moja wysoce wyspecjalizowana wiedza entomologiczna nie zwiodła mnie na manowce, (potrafię odróżnić pajęczaka od krowy) to nie był kleszcz. Bo z kleszczami miałem do czynienia. 
A to coś przypominało strzyżaka jeleniego; tyle wywnioskowałem z wszechwiedzącego źródła wujka Google. Nie wiem, czy było to ów strzyżak - nie zgadza mi się tylko czas jego aktywności biologicznej- ale z gęby był wyjątkowo podobny. 
I choć tekst nieuchronnie zmierza w stronę moralitetu, a nie fraszki, to morał jest jasny; nieproszonego gościa z domu należy pozbyć się jak najszybciej. 
Bo diabli wiedzą, co chce ze sobą wnieść. 
 

Komentarze