CZEKAŁEM LEDWIE PÓŁ GODZINY, ALE ZA TO PADAŁO TYLKO PRZEZ KWADRANS, CZYLI RZECZ O ZAPOMNIANYM MIEŚCIE

Nasze lokalne muzeum sztuki abstrakcyjnej, zwane też obszarem Natura 2000, słynna od lat "dziura" w centrum Otwocka. Zdjęcie za uprzejmością Linii Otwockiej
JAK CZĘŚĆ Z WAS WIE, MIESZKAM W OTWOCKU. TĘDY TEŻ NAJCZĘŚCIEJ JEŻDŻĘ ROWEREM; CHOĆBY DO PRACY MUSZĘ POKONAĆ CAŁY OTWOCK W JEDNĄ I DRUGĄ STRONĘ. TOMY MOŻNA NAPISAĆ O TYM SPECYFICZNYM MIEŚCIE, JEDNAK OSTATNIO NAWET MY, OTWOCCZANIE, PRZYZWYCZAJENI DO ABSURDÓW, BIJEMY REKORDY. 
Wiem, że dla osób spoza Otwocka niewiele to mówi, ale uwierzcie na słowo - zamknięcie dwóch przejazdów kolejowych w jednym obszarze, dwóch większych skrzyżowań oraz pomniejsze utrudnienia dokonały w końcu tego, co od lat starały się uczynić wszelkie opady deszczu - czyli całkowitego odcięcia Otwocka od świata. Rys; Linia Otwocka

Niewątpliwie Otwock przez ostatnie tygodnie przeżywa renesans, znaczy się rozgardiasz. Totalny rozgardiasz. Pewnego czasu napisałem kilka opowiadań historycznych; cóż, ta tematyka najbardziej utkwiła mi w głowie, a dysponując pewną dozą literackiej empatii, ileś tam konkursów z tej branży wygrałem. I aktualnie mam dość osobliwe skojarzenia, gdy przemieszczam się przez rozorane, rozkopane, zdemolowane miasto z ziejącą pustą dziurą "Natura 2000" w centrum miasta z tym, co dostrzec można na pocztówkach sprzed lat sześćdziesięciu.
Z dnia na dzień rozkopane nowe drogi. Z dnia na dzień przenoszony ruch na inne objazdy, całkowicie do tego się nie nadające. Co i rusz koło jakiejś maszyny stoi uczepiony rozpaczliwie najmniejszy gabarytowo robotnik, walczący z maszyną o przetrwanie, mnąc w zębach pogryziony niedopałek w asyście siedmiu, znacznie większych, lecz tylko patrzących srogo robotników.
Między jednym demontażem a drugim często zapomina się o ustawianiu znaków, co przypomina zabawę w ciuciubabkę, kto dziś zdemoluje sobie felgę, wpadając w nieoznakowane rozkopy. Pisałem zresztą o tym jakiś czas temu, gdy wpadłem w fragment drogi ze zdartym asfaltem, jadąc o 5 rano, przy zerowym oznakowaniu tego zjawiska. 
Skoro ja, przemieszczając się rowerem, i tak mam znacznie łatwiej, niż kierowcy samochodów (przez zamknięte przejście mogę się przebić, przez zdjęte tory kolejowe i podkłady mogę przejść, między maszynami budowlanymi także mogę się przesmyrnąć) a mimo to i mnie czasami krew zalewa, znaczy się - jest dobrze.
Dla równowagi - czasami jeżdżę i samochodem, dla porównania powiem, że aktualnie bez najmniejszych problemów szybciej przejadę przez Otwock rowerem, niż samochodem. Zweryfikowane i potwierdzone info.
Jestem jak najbardziej za rozwojem; także tym infrastrukturalnym, bo żeby wyjąć, uprzednio trzeba włożyć, co wie każdy inwestor. Ja chcę tylko zwrócić uwagę na niezmiernie inspirujące socjologicznie zjawisko, jakim jest poruszanie się po tak koszmarnie skomunikowanym mieście, jak Otwock.
Przykład. Ulica Reymonta; (to ulica, pamiętająca jeszcze wypoczywającego po trudach pisarskich właśnie Reymonta, jak i Żeromskiego, także tu tworzącego), wiodąca przez las w stronę Świdra jest uliczką wąską, nierówną (jak każda w Otwocku), poszarpaną kraterami, zmieniającymi lokalizację co noc oraz mrożącą krew w żonach przy próbach wymijania się samochodów. Stuknięcia lusterkami należą do codzienności. I tą właśnie ulicą puszczono główny objazd. Inną sprawą jest, że nie bardzo była alternatywa... Fakt - po jednej stronie położono równe jak stół płyty betonowe. Równe, co nie znaczy, że są one równo ułożone względem siebie.
Tu sporo daje mi doświadczenie, nabyte podczas wyścigu Paryż Roubaix.
Wyznaczenie objazdu przez dopiero co - czasowo wyraźnie - oddanym wiadukcie, który po przebudowie stał się... niższy od poprzedniego, skutkiem czego nawet ja, przejeżdżając tamtędy rowerem, uderzam kaskiem w ogranicznik wysokości jest majstersztykiem. Dodam, że ów ogranicznik wysokości wytrzymał tam pół dnia... 
Strącił go jakiś, przejeżdżający tamtędy, za duży samochód. Pewnie Daewoo Matiz.
Dojście do przejścia kolejowego spełnia jednocześnie dwie funkcje - pierwszą, typowo komunikacyjną, drugą zaś - eschatologiczną, bo pokutną. 
Napisałem ledwie kilka akapitów, a chęć rozbudowania treści drzemie we mnie tak wielka, że powinno powstać z tego dzieło pt. "trylogia w pięciu częściach"
Kto wie, może tak się stanie... bo Wielki Plac Budowy (eufemistyczna nazwa Otwocka, ale na mapie jej nie znajdziecie; mniej eufemistyczną jest: rozgardiasz, i to tylko dlatego, że "burdel" zostało zarezerwowane dla innych jednostek usługowych i z tego tytułu posiada nieco pejoratywną konotację). 




Komentarze