WIZZO, CZYLI ŁUKASZ WIŚNIOWSKI DLA KOLEGÓW

Wizzo, czyli Łukasz Wiśniowski, fot. Team Sky
PRECYZYJNE PLANOWANIE, STRATEGIA I DOKŁADNOŚĆ DO UŁAMKÓW SEKUND ŚWIADCZĄ O CZŁOWIEKU. DLATEGO WYCHODZĄC DZIŚ NA TRENING ROZPLANOWAŁEM WSZYSTKO TAK, BY ZOBACZYĆ KOŃCÓWKĘ OMLOOP HET NIEUWSBLAD. ZALEŻAŁO MI ZOBACZYĆ OSTATNIĄ FAZĘ RYWALIZACJI, BO POKRYWA SIĘ ONA Z KOŃCOWYMI KILOMETRAMI RONDE VAN VLAANDEREN, W KTÓRYM BĘDĘ STARTOWAŁ. 
SPÓŹNIŁEM SIĘ AŻ O DWADZIEŚCIA MINUT. 

Po czterogodzinnym treningu czołganiem przez pełzanie wsunąłem się wężowym ruchem po schodach do domu, z zamierzeniem odpalenia specjalnie w tym celu uśpionego tylko komputera (by the way - wiecie, że komputer ma opcję wyłączania?), odpaliłem stronę z transmisją wyścigu, obliczyłem, że powinienem zobaczyć ostatnie 15 km (od urokliwego Kapelmuur, którym będę jechał), i rozsiadłem się, by rozkoszować się ostatnią fazą rywalizacji. 
Kolejno poszły: dwa proszki do prania, wycieczki do Tel Awiwu, jedna samochodu i jedna roweru - tyle reklam zobaczyłem, puszczanych po wyścigu, zanim załapałem, że już po ptakach...
Wyścig skończył się 20 minut wcześniej. 
Ale, ale.... od czego mamy powtórki na Youtube? Pierwszą, którą znalazłem - celowo jeszcze przed sprawdzeniem wyników wyścigu - znalazłem w języku, którym posługuje się 1,4% populacji Flandrii. Obraz przypominał impresjonistyczną wizje pożaru Rzymu ale nawet dało się rozróżnić, która plama to kibic, a która to kolarz. Głównie dlatego, że kolarze poruszali się wśród nieco bardziej statycznego i mniej barwnego tłumu kibiców.
Ta barwniejsza plama poruszała się tak jak ja po schodach, czyli wężowato, a spiker perorował coś w języku, którego nie słyszał nawet doświadczony poliglota. Z zapartym tchem patrzyłem w monitor - nie dlatego, że porwała mnie akcja; to był bardziej hipnotyczny wpływ obrazów z kategorii ruchomych testów Roschacha, zaś od omdlenia uratowało mnie jedno - że spiker wypowiedział słowo, brzmiące jak niemowlęca odmiana słowa "polen"
To słowo rozpozna każdy, kto choć raz był za granicą. 
Polen. A skoro Polen, to ta biała plama, która pokonała metę zaraz za niebieską...
Tzw. searching, dokonany z olśniewającą prędkością na stronach sportowych potwierdził zasłyszane w niezrozumiałym języku znaczenie słowa "Polen". 
Bo to, co wypowiedział, powtarzając nazwisko Łukasz Wiśniowski powinienem Wam jakoś nagrać, byście uwierzyli... tego nazwiska nie rozpoznałby sam Wiśniowski. Cóż; ja, Sławomir Niciński, wiem co mówię; nie raz z tym nazwiskiem byłem w Niemczech i słyszałem, jak je wypowiadają... kilka razy, jak miałem lepszy dzień, przedstawiłem się im klasycznie: Krzysztof Brzęczyszczykiewicz. Było nawet wesoło. 
Z dostrzeżonych plam na kolorowym ekranie ułożyła się nieprawdopodobna rzeczywistość - że na wyścigu, rozpoczynającym sezon prawdziwego ścigania, doskonale pojechał Wiśniowski. Nie dość, ze doskoczył do uciekającej dwunastki, potem odpadł od niej na podjeździe, znów dospawał, i jeszcze odskoczył w pogoni za niebieską plamką z Astany. 
Wielkie, wielkie gratulacje Łukasz!!!!!!!!
Ja - na swoim pierwszym starcie szosowym po 22 latach przerwy wraz z Łukaszem Wiśniowskim

  


Komentarze