TO, CO STOI PRZED "ALE", NAJCZĘŚCIEJ JEST NIEWAŻNE, CZYLI ZA DUŻO PECHA CZY ZA MAŁO UWAGI?


MARK CAVENDISH ZAKOŃCZYŁ UDZIAŁ ZANIM NA DOBRE ZACZĘŁO SIĘ ŚCIGANIE W ABU DHABI TOUR; WYŁOŻYŁ SIĘ JESZCZE NA STARCIE HONOROWYM, I NA TYM ZAKOŃCZYŁA SIĘ JEGO PRÓBA PODBICIA BLISKIEGO WSCHODU 

W jednym z wywiadów przed rozpoczęciem sezonu "Manx Missile" Cavendish stwierdził, że po skończeniu kariery zawodowej przesiądzie się na inne dwa kółka - tym razem motocyklowe. Kwestię kiedy ta emerytura nadejdzie uzależnił od tegorocznych wyników. 
Jak na razie jest jeden do jednego - jedno zwycięstwo, jedno wycofanie się z wyścigu po upadku na to ramię, które miał połamane w najsłynniejszej i najdokładniej przeanalizowanej kraksie ubiegłego roku, pt: czy sprawcą był on sam czy też Peter Sagan (finisz Tour de France, skutkujący wykluczeniem Mistrza Świata). 
Wiedząc, że trasa tegorocznych Mistrzostw Świata jest całkowicie nie dla Cavendisha, wiedząc, że prawie cały ubiegły sezon stracił (najpierw mononukleoza, potem rehabilitacja po połamaniu), ciekaw jestem, czy Mark ponownie nie zacznie przebąkiwać o wyścigach motocyklowych. 
Jest tylko jedno "ale". 
Mówił nie raz o tym, że marzy o pobiciu rekordy Eddy'ego Mercx`a zwycięstw etapowych na Tour de France. 
Brakuje mu ledwie trzech. 
Sądzę, że motywację do startów na jeszcze jeden, dwa sezony w sobie znajdzie. 
Pytanie tylko, jak z siłami, bo ostatnio dłużej schodzi mu dochodzenie do siebie, niż celebrowanie zwycięstw... 
EDIT: U Cavendisha zdiagnozowano wstrząs mózgu... a sprawcą kraksy był najprawdopodobniej samochód sędziowski 

Komentarze