NIGDY, PRZENIGDY NIE NALEŻY TRACIĆ ZŁEGO HUMORU CZYLI RZECZ O ENDORFINACH


KTO WIE, MA ŚWIADOMOŚĆ MOJEGO DOŚĆ DŁUGIEGO, BO AŻ 22 LETNIEGO ROZBRATU ZE SPORTEM. KTO NIE WIE... CÓŻ, TO JUŻ WIE. W MŁODOŚCI, GDY JEŹDZIŁEM NA ROWERZE, JESZCZE PRZED WYPADKIEM, NIKT NIE SŁYSZAŁ O WIELU STANDARDOWYCH DZISIAJ, OKOŁO TRENINGOWYCH KWESTIACH. W TYM O DZIAŁANIU ENDORFIN

Tak wygląda prawdziwa twarz treningu...
Liczyłem. Na palcach, bo dokładniej. Pierdyliard razy słyszałem o niezwykłym działaniu endorfin, zwanych też "hormonami szczęścia". O owym szczęściu post-treningowym, porównywalnym do stanu postkoitalnego. O tym, jak to endorfiny przysłaniają szczęściem poczucie zmęczenia, uzupełniając satysfakcję z zakończonego treningu.
O tym, że to endorfiny powodują, że chcemy jeszcze, że chcemy więcej, że dążymy do  powtórzenia tego stanu,  porównując to do stanu pewnego nałogu, uzależnienia od działania endorfin.
Te, tak zwane "molekuły emocji" mają być jednym z głównych bodźców, napędzających nas do trenowania.
Tak wygląda prawdziwa końcówka treningu...

Bzdura. Humbug. Nigdy, przenigdy takiego uczucia nie zaznałem. Nigdy nie odczułem czegokolwiek, co można nazwać działaniem endorfin, dających poczucie szczęścia, spełnienia, satysfakcji czy czegokolwiek podobnego.
Nigdy nie zaznałem odczucia, nie będącego pochodną zmęczenia, czy zwykłej satysfakcji z wypełnienia jakiś tam przed treningowych założeń (z głównym na czele - nie zostawić zębów na asfalcie).
Nie czuję potrzeby skakania z powodu endorfin po dopiero co zakończonym treningu także pewnie dlatego, że nogi dostają tak, że ciężko mi po schodach wejść, nie mówiąc już o radosnych podskokach oszalałej łani. Wchodząc po treningu do łazienki nie widzę banana na pysku, tylko umęczoną i często umorusaną gębę, z poszarzałą ze zmęczenia skórą.
Tak wygląda prawdziwy stretching po treningu...
W głowie nie odzywa się nic, co miałoby jakikolwiek związek ze stanem postkoitalnym. 
Nie; nic a nic nie odczuwam działania endorfin.
Albo jestem zepsuty.
Albo jestem za stary.
Albo jestem zbyt odporny na tłumaczenia wszystkich wiecznie uśmiechniętych, że trening to pochodna szczęścia. 
Bo jedno z drugim nie musi mieć zbyt wiele do czynienia. 

Komentarze