BEFORE THEY WERE FAMOUS, CZYLI O BYCIU KIEROWCĄ DOSTAWCZAKA

Chris Froom`e nie zauważył sędziego zawodów...

ZANIM CHRIS FROOME PODCZAS WIZYTY U DRUIDA WPADŁ DO MAGICZNEGO KOTŁA Z SALBUTAMOLEM ZYSKUJĄC NIECO SIŁ, I KRĘCĄC PÓŁTORA MILIONA WATÓW POD ALPE D`HUEZ ZACZĄŁ SERYJNIE WYGRYWAĆ GRAND TOURY STAJĄC SIĘ PRZY OKAZJI SŁAWNYM, UDAŁO MU SIĘ W CZASIE JEDNEGO Z WYŚCIGÓW NA CZAS WJECHAĆ CENTRALNIE W SĘDZIEGO, STOJĄCEGO NA DRODZE

Zwróciłem na to uwagę w zasadzie tylko z jednego powodu - bo to było takie w moim stylu. Wpaść tyłkiem w dziurawą miskę na poboczu podczas wyścigu, złapać gumę na trenażerze, urwać trzy łańcuchy w dwa tygodnie dni, złapać trzy gumy w czasie jazdy w jedną dobę... zahaczenie w czasie jazdy na czas sędziego, stojącego na środku drogi musiało zapaść mi w pamięć.
Jednak, wbrew pozorom, nie chcę dziś pisać o Froomi`e. Chcę napisać na przykład o Olivierze Naesenie. Traktując go jako pewien ciekawy przykład osoby, zdeterminowanej w walce o własne marzenia.
Ubiegłoroczna kampania wiosenna w wykonaniu Oliviera Naesena zwróciła nie tylko moją uwagę; człowiek "znikąd" nagle wskakuje na podium niezwykle mocno obsadzonych wyścigów. I to wyścigów, na które ostrzą sobie zęby najwięksi specjaliści od klasyków. Potwierdzeniem jego klasy jak i talentu jest zdobycie przez niego mistrzostwa Belgii w ubiegłym sezonie. 


Co sezon pojawiają się takie "rodzynki"; na Naesena zwróciłem szczególną uwagę ze względu na jego wiek zawodowego debiutu - 24 lata jak na zawodowca to już wiek "zaawansowany". Jednak fakt, że zanim zaczął rozwozić jakieś - jak to sam ujął - "gówna" dostawczakiem przez rok czasu, był członkiem belgijskiej kuźni talentów kolarskich. To Belgia - tam znalezienie się w kuźni talentów to niemal jak dostanie się do kadry narodowej mniej kolarskich krajów. W Belgii kolarstwo jest sportem narodowym, więc znalezienie się w mocnym młodzieżowym klubie znaczyło, że Naesen ma potencjał.
Za kierownicą busa wytrzymał rok, aż zadał sobie pytanie, czy to jest to, co chcę naprawdę robić?
Rok później dostał angaż w IM Cycling.
Jarlinson Pantano, który zdobył popularność w zasadzie dzięki rozpadzie swojej drużyny, i walcząc o przyszłoroczny angaż stanął na uszach, by pojechać doskonały Tour, co mu się zresztą udało. Jasper Stuyven, który również przeszedł przez niesamowite sito belgijskich kuźni talentów.
Rokrocznie w peletonie objawiają się nowe, ciekawe nazwiska, które wciskają się przebojem do światowej czołówki. Jak trzy lata temu Greg van Avermaet. Jak Peter Sagan, odnoszący swoje pierwsze wielkie sukcesy w Polsce, w naszym Tour de Pologne.
Czekając na wiosnę, pełną klasyków, jak i swój własny start w Ronde van Vlaanderen ciekawi mnie, kto w tym roku, zupełnie niespodziewanie, zabłyśnie na pokrytych nierównym brukiem trasach.
I - oczywiście - co odstawię ja sam, bo przecież zwyczajnie być po prostu nie może. 

Komentarze