SAGAN ZMIENIA PROFESJĘ!! W KOŃCU BĘDZIE MIAŁ PRAWDZIWĄ PRACĘ

O ILE MAM ŚWIADOMOŚĆ, ŻE W ŚWIECIE POLITYKI WIELE RZECZY CZYNIONYCH JEST WYŁĄCZNIE POD PUBLIKĘ PRZY DOKŁADNIE USTAWIONYCH KAMERACH, O TYLE W ŚWIECIE SPORTOWYM NIE JEST TO JUŻ TAKIE OCZYWISTE
Lekcja survivalu, czyli znakowanie trasy Małej Ligi XC

Ten wyjątkowo krótki wpis chciałbym poświęcić roli, jaką spełnia pomocnik organizatora. A wiem, co mówię, bo niemal przy każdej okazji, jak tylko mogę wspieram swoją wątłą i cherlawą, dotkniętą niepełnosprawnością ruchową osobą Małą Ligę Cyclocross (XC). 
A to zepsuję jakiś namiot, a to źle zawiążę taśmę, wyznaczającą trasę, a to zabłądzę gdzieś w lesie. Generalnie sztuka polega na maksymalnym ganianiu w te i we wte, by sprawić wrażenie, że zapieprz taki, że nie ma kiedy taczki załadować. Banery też najlepiej wieszać tak, by przy pierwszym powiewie wiatru robiły za latawce, Pan Kowal ma wówczas ubaw z fotografowaniem ich, tańczących na wietrze, podśpiewując pod nosem "im free, as a bird"
I generalnie jest fajnie, a jak pada pytanie: kto to miał zrobić?, ja spoglądam jak zawsze z miną niewiniątka. 
Rola pomocnika organizatora jest jednakowoż bardzo odpowiedzialna. Wszystko musi zostać sprawdzone, dopięte na ostatni guzik, sprawdzone nieraz i trzykrotnie. Jest to dość męcząca, wymagającą i naprawdę ciężka robota. Tym gorzej, że - np. ja, biorąc udział w zawodach jako pomocnik organizatora i jako uczestnik wiem, jak to jest ganiać po trasie zawodów na zmęczonych wyścigiem nogach, co tylko ułatwia zaplątanie się kończynami w jakąś linkę, podtrzymującą bramę z napisem start - meta, ustawioną rzecz jasna też w niewłaściwą stronę. 
To wszytko, wśród amatorów niczyjego zdziwienia nie budzi, bo to zwyczajna, koleżeńska pomoc. 
A teraz wyobraźcie sobie trzykrotnego mistrza świata, Petera Sagana, pomagającego ekipie, sprzątającej trasę Tour Down Under, nadal ubranego w tęczową koszulkę, chwilę po ceremonii dekoracji po jego kolejnym etapowym zwycięstwie. W upale, przekraczającym 40 stopni. 

Screen z youtube, Tour Down Under 

Takie właśnie sytuacje świadczą o człowieku; gość, miast natychmiast po zejściu z podium rozłożyć się jak ośmiornica, przyklejona ośmioma odnóżami do podłoża, oczekując podania: napoju regeneracyjnego, rozpoczęcia masażu, podsunięcia pod nos posiłku wysokobiałkowego i węglowodanowego idzie i pomaga autochtonom w fizycznej pracy. 
Przebija tym nawet wcześniej opublikowany film, na którym - z pozycji stojącej - robi pełen tzw. sznur gimnastyczny. 
Cóż. I tak najlepszym podsumowaniem jest jego stwierdzenie po pomocy ekipie sprzątającej, że "w końcu ma prawdziwą pracę". 
Chapeau bas, Peter. 
Będąc w Innsbrucku na wyjeździe prasowym rozminąłem się z Saganem (dotarł tam dzień po zdobyciu trzeciego mistrzostwa) o dwie godziny; miałem zbyt wcześnie zabukowany lot powrotny.
Postaram się nadrobić zaległości z końcem bieżącego września; zamierzam być na mistrzostwach świata w Tyrolu i dysponować legitymacją prasową. Wówczas przybiję piątkę Saganowi. 
Nie tylko dlatego, że jest wybitnym kolarzem. 
Dlatego, że przy tym jest także i przyzwoitym człowiekiem. 






Komentarze