RONDE VAN VLAANDEREN, CZYLI MASOCHISTYCZNA TĘSKNOTA ZA BRUKAMI

PO BELGIJSKU MÓWIĘ TAK BIEGLE, ŻE JESZCZE NIE TRAFIŁEM NA BELGA, KTÓRY BY MNIE ZROZUMIAŁ, DLATEGO TEŻ, DZIEŃ PO PARYŻ ROUBAIX, SZUKAJĄC DOJAZDU DO INTERESUJĄCEJ MNIE ULICY W KWAREMONCIE, CHCIAŁEM - W RAZIE KONIECZNOŚCI - DOPYTAĆ PO ANGIELSKU. OKAZAŁO SIĘ TO CAŁKOWICIE ZBĘDNE. 
Oude Kwaremont


Ledwie na horyzoncie majaczyć zaczęło miasteczko Oude Kwaremont, majaczyć także zaczęli wszelkiej maści cykliści. Rzecz jasna ci "majaczyli" nie jak poparzeni (acz jak ich słuchałem, nabrałem przekonania, że w rodzinach musieli mieć specjalistów przemysłu wikliniarskiego, bo straszne duby smalone w tym języku belgijskim pletli), a w sensie "majaczenia" na każdej z uliczek dojazdowych i wyjazdowych z Kwaremontu
Całe rzesze rowerzystów. Kluby kolarskie. Ścieżki rowerowe jakości takiej, że bezwiednie otarłem łzę wzruszenia. Kierowcy, którzy dostrzegają rowerzystów. Zorganizowane grupy cyklistów, jadące w asyście samochodów. Hotele kolarskie. Drogi, znane mi ze skrótów wielu klasyków kolarskich, okupowane są przez gromady doskonale zorganizowanych rowerzystów. Mimo dość wczesnej, niedzielnej pory (Paryż Roubaix, który przejechałem dzień wcześniej, odbył się w sobotę - w niedzielę, po nas, jechali zawodowcy) rowerzystów było co niemiara. 
W każdym odwiedzonym i przejechanym podjeździe, znanym mi z Ronde van Vlaanderen (Paretberg, Odue Kwaremont i Koppenberg) spotykałem całe grupy rowerzystów. I niedzielnych, i ostro trenujących, i kluby, i szosowcy, i MTB. To raj dla kolarzy. Są tam nawet knajpy, dedykowane rowerzystom. 
Wówczas to błysnęła mi w głowie jedna z rzadko pojawiających się tam myśli, by przejechać wszystkie najważniejsze klasyki wiosenne. Paryż Roubaix - najtrudniejszy - mam już za sobą. 
W przyszłym sezonie planuję przejechać Ronde van Vlaanderen, by za dwa lata zwieńczyć ów tryptyk Liege Bastogne Liege
Spodobało mi się tam. Bardzo. 
Pojadę na Ronde van Vlaanderen, choć będzie to dość wymagające przedsięwzięcie. 
Belgia ma jeden malutki, acz niezwykle istotny mankament. Jest pieruńsko droga. Opisywałem wizytę w hotelu w drodze do Roubaix; gdy chcąc skorzystać z hotelu tylko przez cztery godziny, bez żadnego jedzenia, niczego extra; kwota, jaką usłyszałem była oszałamiająca i to zanim skojarzyłem, że recepcjonista o trzeciej nad ranem podał mi ją w euro, nie w złotówkach...
Ale Flandria jest po prostu piękna. 
Po zapoznaniu się z brukami po francuskiej stronie granicy, za trzy miesiące przyjdzie pora zmierzyć się z ich belgijskimi odpowiednikami, i to układanymi na podjazdach. 
Parafrazując mojego szanownego przyjaciela, ja się w tym momencie zapytuję - kto do cholery układa kamienie pod górkę, przecież to wszytko sturlać się może i spadając jeszcze komuś krzywdę zrobi!    



Komentarze