DESZCZU, DESZCZEM.. WOŁACZ O! DESZCZU!, CZYLI RZECZ O BANGLADESZU



LATA TEMU WIDZIAŁEM PORUSZAJĄCĄ SCENKĘ RODZAJOWĄ. MŁODY ADEPT STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH, NA SPOTKANIU Z PRZEDSTAWICIELAMI AZJI, PODSZEDŁ DO JEDNEGO Z NICH, I CHCĄC BŁYSNĄĆ ERUDYCJĄ ZAPYTAŁ: BANGLADESZ? 
AZJATA, WYSTAWIAJĄC RĘKĘ PRZEZ OKNO I SPOGLĄDAJĄC ZDZIWIONY W GÓRĘ ODPARŁ: NIE, DESZCZ NIE BANGLA... 

Azjata doskonale mówił po polsku, mieszka tu od urodzenia. 
Jakiś czas temu pisałem - i liczyłem - rekordowy ciąg jeżdżenia rowerem do pracy w deszczu. Ubiegłej jesieni doliczyłem się trzynastu dni ciągłych opadów deszczu. 
Jeżdżenie rowerem w takiej aurze jest niebywałą przyjemnością. Wszystko mokre, woda wali z każdej strony; najgorzej jest do momentu spłynięcia pierwszej kropli po plecach, potem już wszytko jest jedno. 
Wracam rowerem z pracy do domu - jasne, że pada. Rano uderzyłem kołem w pozostawiony przez robotników kawałek małego krawężnika; małego, ale wystarczającego do lekkiego rozcentrowania koła. 
W ciągu dnia przyszła do mnie paczka z uniwersalnymi błotnikami - oczywiście do mojego roweru nie pasują. 
Po południu, wracając do domu, łańcuch spadł z trybu (ostre koło) na skutek przekrzywienia się koła; ocierało o tylny widelec. Walka z nakładaniem łańcucha, prostowaniem koła - wszystko w ulewnym deszczu - zaowocowała jedną, oczywistą rzeczą. Spacerem do najbliższego warsztatu samochodowego, w którym to pożyczyłem klucz 15 i dokręciłem koło. 
W czasie walki z kołem cały czas miałem przed oczami sceny z dobrze znanego mi Paryż Roubaix oraz Ronde van Vlaanderen. Ostatnia deszczowa edycja Paryż Roubaix miała miejsce 10 sezonów temu - gdy startowałem tam w swoje urodziny, w kwietniu, deszcz nie padał, ale rano była paskudna mgła. 
Nie sprawdzałem zaś, kiedy była ostatnia deszczowa edycja Ronde van Vlaanderen. Bo dość łatwo przewidzieć, kiedy BĘDZIE kolejna deszczowa edycja, skoro ja przygotowuję się do tego startu...
Wystartuję tam, bo podoba mi się ten wyścig; jest to połączenie fragmentów Paryż Roubaix z podjazdami, charakterystycznymi dla Liege Bastogne Liege, co podnosi skalę trudności tego przedsięwzięcia na całkiem porządną wysokość. 
Wśród dziennikarzy, z którymi objechałem trasę przyszłorocznych Mistrzostw Świata był jeden Włoch - Gian Paolo - który przejechał kilka razy i Paryż Roubaix i Ronde van Vlaanderen; w czasie rozmowy z nim po wielokroć powtórzył, że w jego ocenie to Flandria jest znacznie bardziej wymagająca. 
Cóż; przekonam się o tym z końcem marca. 
A deszcz? Oby tam - na flandryjskich drogach nie padało, bo zabłocony bruk staje się ślizgawką.
Wówczas brukowane wąwozy stają się koszmarną pułapką. Trzema z nich miałem okazję przejechać się tuż po Paryż Roubaix. 
Na Ronde van Vlaanderen będzie ich znacznie, znacznie więcej... 
Koppeneberg - tym wąwozem jechałem






Komentarze