ATOM HEART MOTHER (NAJDŁUŻSZY UTWÓR PINK FLOYD), VERSUS NAJKRÓTSZY WPIS NA BLOGU)


NIE ECHOES, A WŁAŚNIE ATOM HEART MOTHER JEST NAJDŁUŻSZYM, PRZESZŁO 23 MINUTOWYM UTWOREM FLOYDÓW. NIE PRZEPADAM SPECJALNIE ZA NIMI, ALE POTRZEBOWAŁEM PARALELI Z DŁUGIM UTWOREM. A TEN KOJARZYŁEM Z MARSZU. JEDNAK PONIŻSZY, BARDZO KRÓTKI WPIS NIE BĘDZIE MIAŁ NIC WSPÓLNEGO Z MUZYKĄ, KOLARSTWEM, CZY CZYMKOLWIEK PRZYJEMNYM. POŚWIĘCONY ZOSTANIE CZEMUŚ BRUTALNEMU, NIECNEMU, CHAMSKIEMU W SWOJEJ ATAWISTYCZNEJ, IDIOTYCZNEJ PROSTOCIE. I AKURAT W TYM WYPADKU NIE MAM NIC PRZECIWKO WYWOŁANIU KONTROWERSJI, Z POZWANIEM MNIE WŁĄCZNIE – A KONTROWERSJI GENERALNIE STARAM SIĘ UNIKAĆ. KRÓTKI WPIS O KLASYCZNEJ GŁUPOCIE LUDZKIEJ

Będąc na kilkudniowym zgrupowaniu kolarskim w górach, przy głównych drogach wyjazdowych, którymi codziennie się poruszaliśmy, rozstawione były olbrzymie billboardy. Wielkie jak ustawione w pionie boisko. Gigantyczne. Kolorowe. Mocno przymocowane. Umiejscowione tuż przy ruchliwych, krajowych drogach. Zasłaniające piękne krajobrazy. Przedstawiające rzekome martwe, zakrwawione płody.
Gdy zobaczyłem pierwszy z nich, zachciało mi się – mówiąc całkowicie wprost – rzygać. Ohydztwo pierwszej klasy.
I wielkie szczęście mają ci, pozbawieni wyobraźni, wyzbyci empatii, skretyniali „pomysłodawcy” akcji, że jechałem sam, bez córek. Bo ja jestem już starym, cynicznym, oswojonym z debilizmem tego świata człowiekiem, więc splunąwszy na waszą hańbę (nigdy nie napiszę w stosunku do pomysłodawców tej chorej akcji „wasza” z dużej litery, bo to świadczyłoby o szacunku, a takiego nie macie u mnie za grosz) odwróciłem wzrok, i pojechałem dalej.
Jednak gdybym jechał z wrażliwymi, zadającymi milion pytań córkami, to – cholerni popaprańcy – musiałbym się za was tłumaczyć. Musiałbym zmierzyć się z tematem, jak można być takim bezmózgiem. To ja musiałbym się za was, barany, tłumaczyć córkom.
Jak można być istotą (nie przejdzie mi przez palce określenie „człowiekiem”) tak pozbawioną wyobraźni, empatii, wyczucia, estetyki, smaku, kultury, dorobku całej cywilizacji? Kto z was, „pomysłodawców”, przeszedł operację hemisferektomii (podpowiem, bo nie sądzę, byście to wiedzieli – usunięcie półkuli mózgu) i dopiero po jej zakończeniu podejmuje się organizowania takich „akcji”?
Gdybym jechał z córkami, to od razu stamtąd pojechałbym szukać rzeczonego, zidiociałego do cna „pomysłodawcy” i skakałbym po nim, aż bym się spocił i dostał odcisków, odpocząłbym i skakał na powrót. A nogi mam dość wytrzymałe.
Gdybym był zamożnym i dysponującym czasem człowiekiem, to znalazłbym prawnika i pozwałbym was za obrazę moich uczuć, wrażliwości i wszystkich innych paragrafów – bo poczułem się tym osobiście, moralnie obrzygany; urażony to za słaby eufemizm.
Teren po takich reklamach powinien zostać wykarczowany, a pozostałości fundamentów zasypane i uklepane łopatą.
Wasze pozbawione wyobraźni jednokomórkowe układy nerwowe doprowadziły do niejednego koszmarnego pytania. Do niejednej koszmarnej odpowiedzi.
Wasze rzekome martwienie się o los innych jest szczytem hipokryzji, chamstwa i bezczelności.
Wyjeżdżasz na trasę krajową potrenować, czy zjeść śniadanie, czy zawieść dzieci do szkoły – wyjeżdżać można dokądkolwiek, bo tak po prostu można; i nagle, bez ostrzeżenia, dostajesz tym wizualnym, krwawym, ohydnym obuchem prosto w pysk. Powodującym odruch wymiotny nie tyle z powodu wyjątkowej obrzydliwości, ale z powodu świadomości, że za tak chorym pomysłem stoi jakaś istota z gatunku homo sapiens, zaprzeczając takim czynem przymiotowi „sapiens”!
Ciekaw jestem, czy ów jeden czy drugi „intelektualista – prymitywista”, odpowiadający za tak bezczelną, wulgarną w prostocie, chamską agitację, puszcza w domu swoim progeniturom (którym z góry współczuję takich „wychowawców”) twarde porno, najlepiej takie skrajnie wypaczone? Ciekaw jestem, czy narażając inne dzieci na takie wypaczenia swojej chorej wyobraźni, swoim też je fundują?
Obyście, cymbały bez wyobraźni, wyczucia ni empatii, usłyszeli od własnych dzieci pytania w tym zakresie. I byście się mocno pocili udzielając odpowiedzi. Bo raczej jesteście mocno zagubionymi jednostkami.
Z tego treningu wróciłem zniesmaczony, zobrzydzony, zdegustowany i ugruntowany w swoim przekonaniu o zasadności swojej mizantropii. 
Jak o was myślę, mizantropia to i tak za mało.
I wasze szczęście, że żadnego z takich pytań nie usłyszałem od swoich córek, cymbały.
A jak to ohydztwo pojawi się na gdzieś na mojej wspólnej z dziećmi drodze, nie ręczę za siebie i swoją afektywną pomysłowość.

Komentarze