GDY PRZECINASZ LINIĘ METY, A NIE UCZESTNICZYSZ W ŻADNYCH ZAWODACH…

ZAKOŃCZYŁ SIĘ KATASTROFALNY W FORMIE, PRZEBIEGU I SKUTKACH ETAP TOUR DE FRANCE. SIEDZĄCY W TEMACIE WIEDZĄ, ŻE MOCNO UCIERPIAŁ RAFAŁ MAJKA (NA CHWILĘ OBECNĄ NIE MA INFORMACJI ZE SZPITALA), RICHIE PORTE (POŁAMANY), DAN MARTIN (LEŻAŁ DWUKROTNIE, UKOŃCZYŁ), GERAINT THOMAS (ZŁAMANY OBOJCZYK), ROBERT GESINK (POŁAMANY) I KILKU INNYCH. UCIERPIAŁ TEŻ WARREN BARGUIL, PRZEKONANY PRZEZ KILKA CHWIL PO FINISZU, ŻE WYGRAŁ. NIESTETY, FOTOFINISZ ZREWIDOWAŁ JEGO PRZEDWCZESNĄ RADOŚĆ, STRĄCAJĄC GO W STUDNIĘ PEŁNĄ SMUTKU – ZWYCIĘZCĄ OKAZAŁ SIĘ RIGOBERTO URAN
Dziś jednak chciałem napisać o dwóch innych sprawach, które wpadły mi w oko. Pierwsza, związana z sytuacją na trasie etapu, na finałowym podjeździe. Jadąca już mała grupka liderów goni ucieczkę; nagle Chris Froome podnosi rękę, sygnalizując problemu techniczne. Czeka na wymianę roweru. To od razu widać; nie oczekiwał podania bidonu czy żeli – wyraźnie, gwałtownie sygnalizował problem, uniemożliwiający dalszą jazdę. Jaka jest wówczas niepisana zasada w grupie? Że nikt nie atakuje w czasie problemów technicznych lidera. Tak po prostu jest, i kropka. A jak było dzisiaj? Froome podnosi gwałtownie rękę, wzywa samochód techniczny, od razu zwalnia. Co robi Fabio Aru i Nairo Quintana? Natychmiast rzucają się do panicznego ataku, tak gwałtownego, jakby od tego zależało ich być / nie być w zawodowym peletonie. 
Z przykrością patrzyłem na ów straceńczy atak Aru; ich zachowanie daleko leżało od fair play, ale potem karma do nich wróciła, bo zemścił się sam Froome, który po zamianie roweru i dojściu grupki nieco ją „naciągnął”. Aru miał wówczas olbrzymie problemu a Quintana „spłynął” za grupkę.
Froome po etapie powiedział, że porządnie zachował się Porte, który wstrzymywał grupkę, w oczekiwaniu na lidera. To było porządne, acz nie uwiecznione w kamerze zachowanie zawodnika. Aru i Quintana nie pokazali się ze strony charakternych chłopaków.
Rafał Majka leży w szpitalu. Czekamy na wyniki badań.

Wczoraj wracałem z treningu trasą przez Celestynów.
Jak się okazało, w tym miejscu rozgrywał się Grand Prix Amatorów – 100 km od Celestynowa, przez Kołbiel, Siennicę, Osieck do Celestynowa. Moje trasy treningowe.
Fajnym wrażeniem było wpaść na metę wśród sporej gawiedzi, słuchając dopingu i oklasków, słuchając gwizdka sędziego i braw kibiców, oczekujących na zawodników… minąć ją i jechać dalej swoje.
Mina sędziego, wyłapującego zawodników za metą – bezcenna. 
Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem o tej imprezie.
Na pewno bym w niej wziął udział…

Komentarze