CHLEBA I IGRZYSK, CZYLI: FAIR PLAY – „CZY TO JAKAŚ APLIKACJA NA TELEFON?”

…I talk to God as much as I talk to Satan ’cause I want to hear both sides…
UDAŁO SIĘ POZMYWAĆ CAŁE MLECZKO Z KORYTARZA, ŚCIAN, PODŁOGI, ROWERU I PYSKA. BŁONA MIĘDZY PALCAMI POZOSTAŁA W SZCZĄTKOWEJ FORMIE, ALE POZWALA NA NAPISANIE KILKU SŁÓW. TYM RAZEM O ANTYCZNYCH IGRZYSKACH, PODCZAS KTÓRYCH PRZEGRANY NAJCZĘŚCIEJ DOKONYWAŁ SWOJEGO ŻYWOTA NA OCZACH GAWIEDZI, ZAJĘTEJ KONSUMPCJĄ, BEKANIEM ZIEWANIEM. NIEWIELE SIĘ TO RÓŻNI OD WSPÓŁCZESNEGO, ZAWODOWEGO SPORTU. BO KREW MUSI SIĘ LAĆ I BASTA.
WŁADYSŁAW BARTOSZEWSKI POWIEDZIAŁ KIEDYŚ, ŻE PRAWDA NIE LEŻY POŚRODKU. PRAWDA LEŻY TAM, GDZIE LEŻY.
TAK TEŻ JEST ZE WSZYSTKIMI SYTUACJAMI, W KTÓRYCH UCZESTNICZĄ LUDZIE – KAŻDY Z NICH MA SWOJĄ WERSJĘ PRAWDY. I DA SIĘ ZA NIĄ POKROIĆ. DOTYCZY TO SAMO NIE TYLKO SPOŁECZEŃSTWA, JAKO CAŁOŚCI, ALE I JEGO MNIEJSZYCH CZĘŚCI, NP. PELETONU.

Gdy Richie Porte chwilę po koszmarnym wypadku pytał ratowników, co z jego okularami, jasne było, że jest w kiepskim stanie. Wczorajszy etap TdF postawił więcej pytań, niż udzielił odpowiedzi. Co prawda pewne odpowiedzi znamy, np. co do dalszych występów Thomasa, Gesinka, Porte`a i już niestety Rafała Majki, to chciałbym raz jeszcze wrócić do tematu chleba i igrzysk.
Za wielki zawód uznaję wczorajsze zachowanie Fabio Aru i Nairo Quintany; świadomy atak w momencie problemów technicznych lidera urąga duchowi sportu, i mimo że Aru przedstawia swoją wersję „prawdy”, to mnie on nie przekonuje. I tyle, zachowali się bardzo źle. Co także nie tłumaczy Froome`a, który później, nie do końca wiadomo, czy przypadkowo, potrącił Aru. Cóż, wyraźnie emocje wzięły górę.
Dan Martin, upadający dwukrotnie raz po raz – potrącony przez ścinającego wszystko na wysokości trawy Richiego Porte, i chwilę później, bo nie zadziałał mu hamulec po interwencji techników tuż po pierwszej kraksie.
Porozbijany Geraint Thomas, porozbijany Rafał Majka, Robert Gesink… cóż, wczoraj od razu na myśl przyszła mi stara maksyma „chleba i igrzysk”. Leje się krew, są kraksy, są połamani, jest fajnie.
Jednak w tej „beczce dziegciu” znajduję łyżkę miodu.
Tym miodem jest zachowanie Michała Kwiatkowskiego. I w nosie mam jego motywacje; ważne, że ryzykując wypadnięcie poza limit czasowy (Sky wyrwałby mu w takiej sytuacji obydwie nogi bez znieczulenia) pomógł Rafałowi Majce dojechać do mety. Co na takim ciężkim odcinku, mając w nogach wiele kilometrów pracy dla Froome`a tylko podnosi skalę trudności. Nadto Kwiatek już dawno miał informację o wycofaniu się Gerainta Thomasa, czyli drugiego z wielkich pomocników Fromme`a. Mimo to, zamiast skupić się na sobie, na jak najszybszym dojeździe do mety i wypoczywaniu, „dał koło” Majce.
Gdybym wiedział jak, natychmiast zgłosiłbym Kwiatka do nagrody Fair Play do ASO. Bo chłopak na to w pełni zasłużył. Może w miejsce czerwonego numeru startowego dla najbardziej agresywnego zawodnika powinien dostać jakiś inny kolor numeru? Z możliwością dowiezienia go do samych Pól Elizejskich?
Całe dotychczasowe utyskiwania malkontentów, że Majka i Kwiatkowski nie przepadają za sobą, poszły w cholerę. I słusznie. Bo miałem okazję rozmawiać i z Majką i z Kwiatkiem; i nic a nic nie potwierdza tej animozji, co więcej – mocno się z niej śmieją.
I tyle miłego.
Bo w tyle jest jeszcze jedna okoliczność, mocno mnie frapująca. Majce po kraksie chciał pomóc Buchmann. Jednak Majka odesłał go do samodzielnej walki, i to da się zrozumieć, bo po Majce to Buchamnn stał się liderem Bory. Jednak… gdzie pozostali pomocnicy Bory, przy nieobecności Sagana, teoretycznie oddani tylko Rafałowi? Gdzie pomocnicy, mający wieźć Rafała w futerale tak długo, jak się da?
Prosty przykład – Fromme miał wczoraj kłopoty z rowerem, wymienił go, i zanim na niego wsiadł miał już przy sobie trzech pomocników, ciągnących go na powrót do grupy. Froome sam nawet nie sięga po torbę z jedzeniem, nie ryzykując żadnego zamieszania. A drużyna Majki? Gdy lider zaplątał się w kraksie, zajmujący 10 miejsce w klasyfikacji generalnej, spodziewałbym się raczej, że poczeka na niego przynajmniej trzech pomocników…
FDJ, której liderem jest (był) sprinter Arnaud Demare. Dwa ostatnie dni cierpiał strasznie. Tracił dystans pod najmniejszymi nawet podjazdami. I wczoraj jemu do pomocy FDJ zostawiło trzech pomocników, by przewieźć go w limicie czasu przez góry. Nie udało się to – i ze składu FDJ wypadło jednorazowo czterech zawodników…
A w Borze nie znalazł się chętny do pomocy liderowi. Być może czegoś nie widziałem, nie wiem, jakie decyzje podejmowali dyrektorzy sportowi, może coś zupełnie innego im przyświecało – tego nie mam skąd wiedzieć, ale wnioskując po tym, co widziałem, to nie wyglądało to dobrze. Rafał został pozostawiony sam sobie i gdyby nie zupełnie ryzykowna pomoc Michała Kwiatkowskiego najpewniej nie zmieściłby się w limicie czasu. Brakło im do wypadnięcia około czterech minut… 
Łącznie od miejsca kraksy do mety Majka jechał około 120 km po ciężkich górach. Płakał z bólu.Bez wsparcia drużyny. Podkreślam, że pewności zupełnej co do tego nie mam, bo kamery skupione na czołówce mniej pokazywał to, co działo się z tyłu peletonu.
Pomoc zyskał dopiero na ostatnich 20 km i to od krajana, reprezentującego konkurencyjną drużynę SKY.
Sport sportem, jednak charakter w takich sytuacjach jest kwestią bezdyskusyjną.
Spójrzcie na film, na którym widać reakcję Aru na defekt Fromme`a. Zareagował jak pies, zerwany ze smyczy. Rzucił się do straceńczego ataku, jakby od niego miała zależeć jego sportowa przyszłość.
I po tym spójrzcie na film, na którym Kwiatkowski dowozi Majkę do mety. 
W kwestii charakteru odpowiecie sobie sami…

Komentarze