4 MSC. ŻTC JAKTORÓW; CZYLI ETYMOLOGIA SŁOWA KOLARSTWO-POCHODZI OD TRZYMANIA SIĘ KOŁA

NA PÓŁMETKU DWUETAPOWEGO ŻTC (SOBOTA JAKTORÓW, NIEDZIELA DĘBE WIELKIE) CHCIAŁEM UŁOŻYĆ REBUS, JEDNAK OKAZAŁ SIĘ BYĆ ZBYT PROSTY I OKRASZONY KIEPSKIM RYMEM CZĘSTOCHOWSKIM, BY GO DOSZLIFOWAĆ. WYGLĄDAŁ MNIEJ WIĘCEJ TAK – CO TO JEST, PIĘCIU WIEZIE SIEDEMDZIESIĘCIU?
PELETON.
ZBYT SIĘ WCZORAJ UJECHAŁEM, BY WYMYŚLIĆ JAKIŚ BARDZIEJ SKOMPLIKOWANY

Aż korci napisać, że „amerykańscy naukowcy” stwierdzili, że Ziemia ostatnimi czasy zaczęła kręcić się trzykrotnie szybciej, co spowodowało znaczne zintensyfikowanie dmiących i dujących wiatrów.Już na rozgrzewce stwierdziliśmy z Rafałem, że nie ma szans, by dziś peleton dojechał do mety cały (co tylko udowodniło, że żadnemu z nas kariera w chiromacji ani rumpologii nie grozi), bo tak wiało. Srodze się myliliśmy…
Widziałem kiedyś filmik, jak jeden sędzia piłkarski chodził po boisku pochylony o jakieś 35 stopni.Tyle że na niego nie wiało; był po prostu tak pijany, że w końcu znieśli go z boiska, zaś mi dziś zdarzyło się jechać na rowerze pod podobnym kątem. Na trzeźwo! 
Po dzisiejszym wyścigu straciłem ochotę na dramatyczne opisanie relacji ze zmyślnie przemyconymi elementami antropomorfizacji, dotyczącymi pogody, drzew, asfaltu czy w końcu samego roweru. 
Dziś chcę świadomie podpaść. Z pełną premedytacją chcę podpaść kolarzom amatorom; do których śmiem się – może nieco na wyrost – zaliczać, jest to także osobliwa nisza społeczna, na której względnie mi zależy, jeśli chodzi o różnego rodzaju stosunki interpersonalne. Ot, to jest po prostu mój mały, zamknięty, nieco spaczony a i czasami kapryśny, niewdzięczny i pełny wyrzeczeń, bolesny i niebezpieczny świat. Ale jest mój, i w nim się dobrze czuję. Od dziś niekoniecznie dobrze będę się czuł, bo podpadnę. Uwaga, podpadam.
Jak w rebusie w leadzie; pięciu ciągnie grupę siedemdziesięciu. Skąd ta niebywała niechęć do dawania zmian wśród przeważającej części cyklistów? Jak wieźć się na kole, by ktoś przeciągnął przez najgorszy wiatr, to chętnych jest wielu, ale by wyjść na zmianę na takim wietrze, to chętnego brak. I nie ma znaczenia, że frajersko puściliśmy ucieczkę (ja chwilowo byłem ujechany, bo łapałem oddech po likwidowaniu poprzedniej). Od początku poszło wiele skoków (też uciekałem, i to dość zacnie; niestety złapali na odcinku koszmarnego wiatru prosto w twarz, policzkującego i smagającego po gębie jak na mongolskiej pustyni). I ta jedna ucieczka, za którą nie poszedłem jak dzik w żołędzie, powiodła się.
Jechało nas kilkudziesięciu. Pracowało w porywach pięciu. O tyle inna jest jazda, jak peleton się po prostu czaruje, o ile zgoła odmiennie ona wygląda, jak z przodu kręci silna ucieczka.
Nasza dzisiejsza jazda tak właśnie wyglądała. My w nie więcej niż pięciu nakręcaliśmy całą grupę; nikt nie chciał włączyć się w pogoń, nikt nie chciał iść na wachlarzu, o podwójnym nie mówiąc.
Z kilkoma kolegami ujechaliśmy się straszliwie, goniąc czołówkę. Jechaliśmy naprawdę szybko – licząc średnią, to była najwyższa z dotychczasowych, co jest warte podkreślenia przy tak koszmarnym wietrze. A ten nigdy przecież nie wieje w plecy…
Jakiś czas temu słyszałem od bardzo młodego zawodnika, że wystarczy wytrzymać na kole w peletonie i potem wyskoczyć na kresce. Zgadza się. To skuteczna, zarazem niecharakterna rozgrywka. Takich, co chcą się tylko przewieźć na kole, jest zdecydowana większość. Tyle, że w ten sposób się szacunku i estymy starszyzny nie zdobędzie…
Sobota. Po strasznie szybkiej, wyniszczającej momentami jeździe udało się dość dobrze zafiniszować, zajmując pierwsze miejsce z peletonu.
Niestety, medale podzieliła między sobą ucieczka.
4 miejsce. Wstydu nie ma, acz po dobrej jeździe apetyty były nieco większe. 
Plus dość stresująca sytuacja ze 300 metrów przed kreską; na skutek zajechania drogi zderzył się ze mną Mirek, i tylko cudem utrzymaliśmy się w pionie. Poleciało kilka krótkich, a że Mirek ma donośny głos, ja nie musiałem już nic dodawać. Mirek powiedział wszystko, włącznie z nawiązką. Cóż, grunt że nic nikomu się nie stało, a podium odjechało przez leserstwo grupy.
Dziś wietrzny odcinek w Dębem Wielkim.

Komentarze