PRIORYTET: „NIE SPAŚĆ Z PLATFORMY STARTOWEJ” CZYLI CZASÓWKA W GASSACH



NONKONFORMISTYCZNIE NASTAWIONA MŁODZIEŻ POWTARZA NICZYM CREDO, IŻ ZASADY SĄ PO TO, BY JE ŁAMAĆ, CO WIDAĆ BYŁO NA ŁURZYCKIM ŚCIGANIU W GASSACH, CZYLI CZASÓWCE NA 20 KM. GDY WJEŻDŻAŁEM NA DRUGĄ PĘTLĘ, PRZED MIEJSCEM STARTU, CHŁOPAK, KTÓRY ZACZYNAŁ SWÓJ WYSTĘP, PRZEZ PIERWSZE TRZY – CZTERY KM TRZYMAŁ SIĘ BEZPOŚREDNIO MOJEGO KOŁA. ZUPEŁNIE ZBĘDNIE NADMIENIĘ, ŻE TO ZAKAZANE…

To i tak nieistotne, bo go urwałem. Ale na okoliczność Łurzyckiej Czasówki w Gassach odczułem gwałtowną inklinację ku stworzeniu nowoczesnego, z życia wziętego regulaminu poruszania się wszelkiej maści rowerzystów wzdłuż wału wiślanego, po popularnej wśród cyklistów trasie wzdłuż Wisły od Ciszycy do Gassów. A skoro wiadomo, że rowerzyści to zło wcielone tej planety (klasyfikacji wymykają się rowerzyści – weganie), regulamin musi być niezwykle restrykcyjny. Zacznijmy jednak od priorytetów:
- jadąc ścieżką wzdłuż Wisły koniecznie jedź jej całą szerokością, niepomny bądź durnych i zupełnie zbędnych zasad prawostronnego poruszania się w tej części Europy. Jesteś wszak nonkonformistą,
- jadąc całą szerokością ścieżki, koniecznie – więcej! – BEZWZGLĘDNIE poruszaj się ruchem węża, czyli zygzakiem. Optymalną wersją wężyka jest, gdy jedziesz w sposób całkowicie nieprzewidywalny, a sinusoida przez ciebie zataczana nie nosi żadnych znamion powtarzalności,
- bezwzględnie, co jakiś czas zatrzymuj się na tej ścieżce; oczywiście bez żadnego sygnalizowania tego manewru. Tu również optymalną wersją gwałtownego zatrzymania się jest stanięcie w poprzek ścieżki; wówczas po obu stronach twojego roweru zostaje ledwie po piętnaście centymetrów do przeciśnięcia się innych cyklistów,
- gdy jedziesz z progeniturą, całkowicie nad nią nie panuj. Niech jedzie jak chce, gdzie chce, którą stroną chce i w jaki sposób chce. Niech inni się martwią, ty i tak na nich nawrzeszczysz,
- warto opracować zawsze pewną metodę jeżdżenia „patrz mamo! bez trzymanki!” w ten sposób, by rowerzysta za tobą nigdy nie mógł spodziewać się, w którą stronę gwałtownie i nieprzewidywalnie zjedziesz,
- gdy jedziesz z kimś bliskim, lub we trzy osoby, nigdy nie jedźcie gęsiego. Słusznie robicie, jadąc pełną szerokością i tak wąskiej ścieżki, po cholerę inni rowerzyści będą się wam pchali między rowery, gdy właśnie ogarniacie jakże skomplikowany plan zakupów na popołudniowego grilla,
- gdy już jedziecie całą szerokością ścieżki, nonkonformistycznie mając w dupie tych z przodu i tych za wami, gdy usłyszycie okrzyk za sobą, proszący o przepuszczenie, absolutnie nie reagujcie! Toż to niebezpieczne, gdy ktoś jedzie szybciej niż wy, i jeszcze chce, bezczelnie i chamsko wręcz, przejechać koło was, gdy wy akurat usiłujecie przegłosować wyższość karkówki nad podwawelską,
- gdyby jednak, przez pomyłkę, przyszło wam do głowy dać miejsce do przejazdu osobie o to proszącej, jadącej znacznie od was szybciej, koniecznie rozmyślcie się już po wykonaniu manewru zjechania na bok; należy wówczas dla zmyłki wykonać raz jeszcze taki sam manewr, ale w przeciwną stronę,
- zasada o trzymaniu jednej linii jazdy jest dla mięczaków. Wy mięczakami nie jesteście, jedziecie jak wam się żywnie podoba, przecież lewa ścieżki strona jest atrakcyjniejsza widokowo od prawej,
- gdy przejeżdżacie tuż przed rozstawioną, oznakowaną, opisaną, zabezpieczoną przez policję, wolontariuszy i strażaków platformę startową, zabezpieczoną taśmą i ogłaszaną przez megafon, koniecznie wjedźcie zawodnikowi z niej startującemu w jego ścieżkę jazdy. Bo co się będzie cham pchał, to że ma ładniejszy rower o niczym przecież nie świadczy,
- pamiętajcie, że żadne reguły nie obowiązują posiadaczy rowerów all terrain. Gdy jedziesz szczytem wału, zjeżdżacie w dół, przecinając ścieżkę rowerową kiedy chcecie, jak chcecie i w jakim tempie chcecie, bezwzględnie unikając patrzenia na boki, niech inni na was uważają,
- gdy na zakręcie obsługa trasy, policja i gość z megafonem krzyczy, byś zszedł z kursu kolizyjnego względem jadącego z przeciwnej strony zawodnika, koniecznie należy wykonać jakiś całkowicie nieprzewidywalny manewr. Najwyżej oceniane jest zatrzymanie się w miejscu, z rowerem ustawionym w poprzek zakrętu; przecież zawodnik jadący na czas może przejechać przez kawał szuwarów i podstawę wału, by cię nie potrącić, po diabła tak szybko jedzie,
- gdy ten sam gość z megafonem krzyczy „uwaga, jedzie szybki zawodnik” koniecznie wypuść swoje dziecko, jadące na rowerku bez pedałów wprost mu pod koła. Na wizg hamulców roweru nie reaguj, bo i po co,
- żadnego manewru nie sygnalizuj. Przecież ze słuchawkami na uszach (do wyboru – z telefonem przy uchu) i tak nie masz jak sygnalizować,
- gdy wyprzedza cię znacznie szybszy rowerzysta, przynajmniej postaraj się zajechać mu drogę,zmuszając do gwałtownego manewru,
- gdy trasa wiedzie łukiem w prawo, ty skręć nagle w lewo, tam gdzie nie ma żadnej ścieżki. Bo tak, 
- zawróć. Nagle. Bez żadnego powodu uznaj, że jednak kierunek, z którego przyjechałeś jest znacznie ciekawszy, niż ten w którym podążałeś, zawróć jak najszybciej i z jak największym promieniem skrętu, najlepiej takim, jakiego potrzebuje autobus przegubowy.

Trzymanie się tych zasad gwarantuje wysoki poziom skupienia wszystkich uczestników czasówki, Łurzyckiego ścigania na czas. W wyniku jazdy slalomem na czas zająłem 7 miejsce, pokonując 20 km w czasie 29,19. Wstydu nie było, ale rewelacji też nie. 
Zawody ciekawe, do startu ostatniej grupy zawodników (koni) trzymałem się drugiego stopnia podium, dopiero ci ostatni mnie z niego zrzucili. Jednak od samych zawodów znacznie ciekawsze było to, co „rowerzyści” wyczyniają na trasie wzdłuż Wisły.
Jak podpadnę wskazanej wyżej grupie rowerzystów – cóż, z tak jeżdżącymi nic a nic się nie solidaryzuję, niech myślą co chcą. Przy okazji niech poduczą się jeździć rowerem ZANIM wsiądą na niego w ruchu miejskim.


Komentarze