KARDIO. O ILE ZNAJOMOŚĆ ŁACINY NIE ZAWODZI, MA TO COŚ WSPÓLNEGO Z SERCEM

Za niecały miesiąc Paryż Roubaix. Zaczynam odczuwać zaczątki lęgnącego się stresu. 

PRZYSZŁA PORA, ŻE MOGĘ UCHYLIĆ RĄBKA TURECKICH DŻINSÓW. DZIŚ, W DRODZE WYJĄTKU, KILKA SŁÓW NA POWAŻNIE. Z KOŃCEM GRUDNIA BYŁEM NA RUTYNOWYM BADANIU- BEZ ŻADNYCH WSKAZAŃ W TYM KIERUNKU – ECHA SERCA. I PANI DOKTOR, PRZEPROWADZAJĄCE TO BADANIE – SKĄDINĄD MIŁA – MUSIAŁA MIEĆ COŚ WSPÓLNEGO Z PRZEMYSŁEM WIKLINIARSKIM, BO STRASZNE DUBY SMALONE PLOTŁA. GRUDNIOWE BADANIE ZWIEŃCZONE BOWIEM BYŁO SERIĄ ZASTRZEŻEŃ, Z KTÓRYCH ZNACZNA CZĘŚĆ BRZMIAŁA W JAKIMŚ OBCYM JĘZYKU, BRZMIĄCYM DOŚĆ ZŁOWIESZCZO „PROSZĘ PRZESTAĆ JEŹDZIĆ NA ROWERZE”. NIESTETY, JAKO ŻE TEGO AKURAT JĘZYKA NIE ZNAM, OWEGO ZALECENIA NIE ZROZUMIAŁEM. A JAKO TEŻ, ŻE SPECJALISTĄ OD WSZELAKIEJ MEDYCYNY JESTEM WYBITNYM, DOKONAŁEM SZYBKIEGO AUTOBADANIA, POLEGAJĄCEGO NA PRZYŁOŻENIU RĘKI DO KLATKI PIERSIOWEJ I WYCZUCIU PULSUJĄCEGO W TLE SERCA. BIJE? BIJE. CZYLI ZDRÓW. CÓŻ, MA CZTERY KOPYTA I RŻY TO KOŃ, NIE?

Uznając zdaje się zasadnie, że pani doktor wyraźnie musiała być ostatnia na roku, a dwa ostatnie lata powtarzała, stwierdziłem, że warto badanie powtórzyć w nieco lepszej placówce, jaką jest Instytut Kardiologii w Aninie (dzięki Basia za przyspieszenie kolejki. No dobrze, w zasadzie za ominięcie jej…) Co innego bowiem mogę powiedzieć o pani doktor, która wprost powiedziała, że powinienem mieć zawroty głowy i co jakiś czas tracić przytomność, wchodząc szybciej na schody?Przecież ja na przełaju w czasie zawodów na niektóre schody po prostu wjeżdżam nie zwalniając tempa przy tętnie sięgającym 180… Co to znaczy, że „mając wadę wrodzoną” serca w ogóle nie powinienem robić nic nieco bardziej intensywnego, niż nordic walking? Przecież ostatnie cztery lata przeczą każdemu znakowi interpunkcyjnemu w wypowiedzi pani doktor…
By jednak mieć czyste (przynajmniej z tej perspektywy) sumienie, za pośrednictwem Basi umówiłem się na wizytę w Instytucie Kardiologii, u p. doktor, specjalizującej się we wrodzonych wadach serca. Bo takową „wadę” mam. Choć nie do końca można nazwać „wadą” coś, z czym rodzi się pewna część populacji i nie skutkuje to w zasadzie niczym. Zastawka dwupłatkowa plus poszerzona aorta.
Wada jakaś tam wrodzona jest, która skutkuje zapisaniem na cykliczne badania serca w instytucie kardiologii co trzy miesiące; w przypadku poszerzania się aorty wskazania operacyjne i tyle. Cała tajemnica.
Od grudnia do teraz zmian żadnych, mimo orania treningowego. I żadnych też przeciwwskazań do orania takiego, jak dotychczas. Istotne to, że muszę sprawdzać stan aorty, bo na zastawki nie mam żadnego wpływu. 
A, i powinienem unikać podnoszenia ciężarów. Co przecież czynię codziennie.
Dziś krótko i dość zwięźle, bo jak twierdził klasyk – zwięzłość ponoć jest siostrą talentu.

Komentarze