PIERWSZY WPIS NA STARYM BLOGU PARYŻ ROUBAIX CHALLENGE 2017

Challenge Accepted. 366 dni do Paryż Roubaix
Lato 1992 r. Suwałki, ciężka, wietrzna 34 kilometrowa trasa. Mistrzostwa kat. młodzik rozgrywane na rundach, podjazd do mety ostro pod górę, pokonywany 10 krotnie. Kilka kraks, jedna udana ucieczka. Z ucieczki jeszcze jedna udana, mini – bo jednoosobowa – ucieczka. Meta przy Hotelu Hańcza, dziesiątki ludzi wyglądających przez okna.
Z dziesięciu rund wygrałem dziewięć, w tym oczywiście tą ostatnią, najważniejszą, zostając mistrzem makroregionu. To stara, nieistniejąca już klasyfikacja, ale podówczas była ważna. W międzyczasie łupem padło kilka innych wyścigów, Warszawa, Piaseczno, Góra Kalwaria, Warszawa – Agrykola, Mistrzostwa Warszawy przełajowe, Ostrołęka, kilka wyścigów na nieistniejącym już welodromie Orła w Warszawie i Suwałki …
Rok później, na wyścigu domowym, w Józefowie, trasa przez Otwock, organizowanym przez mój klub, uległem wypadkowi – w czasie wyścigu wjechał we mnie samochód. Czołowo. Rehabilitacja. Wstawianie zębów. Operacja oka. Inne przyjemności.
Na 23 lata rower – oczywiście nie tamten wypadkowy, bo uległ całkowitemu zniszczeniu – ale ten metaforyczny został całkowicie odwieszony na kołek w garażu. Przez 23 lata nie siedziałem na rowerze. Jak zwał, tak zwał – fobia, strach, niechęć – nieważne. Przez 23 lata nie chciałem patrzeć na rower.
Rok 2015, pewien impuls zakłócił spokojnie płynącą krew. Poczułem ponownie jej zew. Zacząłem biegać. Zacząłem jeździć. Zacząłem pływać.
Ubiegły rok poświęciłem na „wkręcenie” się – zacząłem od kilku biegów, triathlonów – nie mając na czym jeździć, używałem treningowego roweru sprzed rzeczonych 23 lat (!). Triathlony (sprinty) jasno pokazały, jak wyglądają moje możliwości. Pływanie – kończyłem poniżej setnego miejsca. Rower – wyprzedzałem od 50 do 90 rywali. Bieganie – traciłem kolejne 30, 40 pozycji. W końcu listopada padło kolano – przymusowy odpoczynek dał czas przemyśleniom. Jeżdżę ponownie od 2 stycznia – i tylko jeżdżę, dałem spokój bieganiu i pływaniu. Od 2 stycznia jestem w pełnym rygorze treningów i zawodów – jazda, dieta, ćwiczenia, regeneracja, trening, zawody…
W przyszłym roku – oby – dożyję 40 urodzin. 11 kwietnia. 10 kwietnia zaś wystartuję w najtrudniejszym klasycznym wyścigu świata – Paryż Roubaix. Jest to wyścig, rozgrywany na 110 letnich brukach północnej Francji. Jeden z najstarszych monumentów kolarskich, epicki, wyjątkowy, ważniejszy od igrzysk i mistrzostw świata razem wziętych. Kostki brukowe podlegają ochronie, nie są modyfikowane – na tamtych drogach czas zatrzymał się ponad sto lat temu, trasa jest ekstremalnie nierówna, zdradliwa, kostki potrafią różnić się wysokością ok 4 cm, między nimi są odstępy, w które koło może wpaść, klinując się. Jest to wyścig, nie bez powodu nazwany Królową Klasyków. Przyszły rok to nie tylko równe urodziny, to także 25 rocznica zakończenia młodzieńczej kariery kolarskiej. Aktualny plan, pomysł, wizję mam rozpisany na 3 lata. Pierwszym jego elementem jest Paryż Roubaix – czyli w myśl idei Hitchcocka, że najpierw trzęsienie ziemi i potem tylko gorzej.
Wyścig ten rozgrywany jest na 145 kilometrowej trasie, dzień przed startem zawodowców. Jedziemy po tej samej trasie (bez 60 km asfaltowej dojazdówki, którą pokonują PRO). Mamy te same barierki, zabezpieczenia; cała organizacja trasy przeżywa po prostu wielki, ostatni test przed wyścigiem zawodowców.
Do tego czasu intensywnie wkręcam się we wszystkie możliwe wyścigi, rozgrywane tak i na szosie, jak i w terenie. Nadmienię, że regularnie uczestniczę w wyścigach serii MTB nie posiadając takiego roweru – jeżdżę zwykłym, starym, nieamortyzowanym przełajem. Tu dochodzimy do sedna – akcja na Facebooku (Challenge Accepted. 366 dni do Paryż Roubaix), zdobywanie zainteresowania, rozmowy z Cezarym Zamaną, Grzegorzem Wajsem, tworzenie artykułów do portalu WWW.wysportowani-portal-kolarski.pl sprowadza się do konieczności zdobycia wsparcia sponsorskiego. Chodzi „tylko” o prosty, przełajowy rower (żaden specjalistyczny, szosowy, dedykowany Paryż Roubaix). Jako że moją najśmieszniejszą pozycją w mojej biblioteczce domowej jest moja książeczka oszczędnościowa, jasne są przyczyny podjęcia takiej próby.
Mam mniej jak rok na przygotowanie fizyczne – zrobi się – i sprzętowe – mniej zależne ode mnie. Rok na oswojenie się z brukami (psychiczne, bo fizyczne niemożliwe).
Rok na zgromadzenia utensyliów, na zgromadzenie zapasowych kół, na nauczenie się po francusku słów „złamany obojczyk”, „tędy do Roubaix?” i „wsadźcie mnie do cholery na rower”. A także, wzorem Osła „daleko jeszcze?” i „czy to jeszcze Republika Francuska?”.
Mam jasno postawione zadanie. A zadania tym się różnią od marzeń, że należy je konsekwentnie realizować.
Cel – przejechać jeden z najcięższych wyścigów świata, a na pewno najtrudniejszy klasyk – Paryż Roubaix, 145 km w „Piekle Północy” w nieprzynoszącym wstydu czasie.
Lecz jest jeden element, równie istotny i wart wspomnienia. Jako że nie jestem osobą, mającą tylko chęć zrealizowania pewnego kaprysu, czy dziecięcej mrzonki, chciałbym całą moją akcję dedykować dwóm dzieciakom (z Otwocka) potrzebującym pomocy. Zarejestrowanym w fundacji Zdążyć z pomocą. Chciałbym zdobyć zainteresowanie czytelników, może jakiś wywiad w prasie branżowej się trafi – wszystko po to, by nie mogąc samemu pomóc finansowo rozpuścić wici po ludziach, którzy będą mogli wesprzeć tą dwójkę brzdąców. Co więcej – plan zakłada zintensyfikowanie informacji z końcem tego roku tak, by można było – rozliczając PIT`y przyszłoroczne – przekazać tym dzieciom po procencie.
To jest główny motyw zrobienia ciekawej akcji. Dla mnie – niejako przy okazji – też, ale nie chcę, by ktokolwiek pomyślał, że wybieram się na najtrudniejszy wyścig świata tylko po to, by sieknąć sobie selfie na welodromie w Roubaix.
Pomoc dzieciom:
- Jakub Janicki, „Zdążyć z pomocą”, Łomiańska 5, 01-685 Warszawa, nr 8348, WWW.janicki-jakub.pl.tl , KRS 0000037904. Bank BPH S.A. 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615 Tytułem 8348 Janicki Jakub Wiesław darowizna na pomoc i ochronę zdrowia.
- Justyna Truszczyńska, „Zdążyć z pomocą”, Łomiańska 5, 01-685 Warszawa, nr 3875, KRS 0000037904. Bank BPH S.A.15 1060 0076 0000 3310 0018 2615. Tytułem 3875 Truszczyńska Justyna darowizna na pomoc i ochronę zdrowia.
Po mojej stronie zostaje przygotowanie nóg, płuc, startowego, transportu, planu treningowego, dietetycznego, startowego, ubrania i wszystkiego, co niezbędne do tak dużego wyzwania.
Potrzebny mi tylko rower, bym miał na czym na welodrom wjechać.
A po 10.04.2017 zdradzę kolejny etap trzyletniego planu – ale tylko wówczas, jak pierwsza część zostanie już zrealizowana.
Sławek Niciński
Na górze – jedno z niewielu moich zdjęć z „tamtych” czasów, które się zachowało.

Komentarze