WATTENS, CZYLI MIEJSCE, Z KTÓREGO NIE BĘDĄ CHCIAŁY WYJECHAĆ PANIE. JAZDA NA CZAS, INNSBRUCK 2018

W MOMENCIE WJAZDU DO MIEJSCOWOŚCI WATTENS, ZACZĘŁO ROSNĄĆ MOJE ZAINTERESOWANIE POZIOMEM SAMODYSCYPLINY ZAWODNICZEK, KTÓRE WEZMĄ UDZIAŁ W INDYWIDUALNEJ JEŹDZIE NA CZAS PODCZAS MISTRZOSTW ŚWIATA 2018. A JEŚLI MIEJSCOWOŚĆ WATTENS NIC WAM NIE MÓWI, TO POWINNO POWIEDZIEĆ COŚ INNEGO – KRYSZTAŁY SWAROVSKIEGO.
BO DOKŁADNIE Z TERENU FABRYKI KRYSZTAŁÓW SWAROVSKIEGO ROZPOCZNIE SIĘ RYWALIZACJA KOBIET.
W TEN OTO SPOSÓB AUSTRIACY PRZESUNĘLI DZIEŃ KOBIET NA ZNACZNIE PÓŹNIEJSZĄ, BO WRZEŚNIOWĄ DATĘ…

Gdy zjeżdżałem z głównej drogi do „Kryształowych Światów Swarovskiego”, z daleka, w pełnym słońcu, pewien fragment, wyłaniający się pomiędzy drzewami mienił się i iskrzył – z daleka ciężko było ocenić, co to jest. Niczym widziane z dala krople, rozbite wiatrem nad falami, roznoszone nad wzburzonym morzem słonecznego dnia. Jednak woda to być nie mogła; lśnienie było po prostu zbyt wysoko. Im bliżej podjeżdżałem, tym wrażenie było ciekawsze; mienienie rozpościerało się coraz szerzej i wyżej, aż w końcu dotarło do szczytów niewysokich drzew. Po podjechaniu do instalacji, wyłoniła się w całości, ukazując wyobraźnię jej autora. Otóż na kilkudziesięciu słupach rozwieszone były przestrzenne instalacje, z daleka wyglądające jak błyszczące w słońcu kryształy. Pod nimi zaś znajduje się niewielki zbiornik wodny; słońce, padające na instalację i na wodę powoduje owo ciekawe zjawisko migotania i iskrzenia, widoczne z dość daleka.
Ciekawe, jaki będzie miał wpływ otoczenia na poziom rozproszenia zawodniczek; otoczone ze wszech stron kryształami będą musiały skupić się na czymś tak trywialnym, jak rozgrzewka i późniejszy wyścig. Wattens, samo w sobie niezwykle urokliwe, otoczone piękną panoramą, niczym osobliwą aureolą otaczającą z dwóch stron poprzez masywne pasma Alp, mieści się w krętej dolinie, leżącej między wspomnianymi pasmami górskimi. W efekcie tego nie wiadomo, którą ze stron podziwiać w danej chwili; północną, czy południową. Zakładam jednak, że kobiety, zgromadzone na starcie rywalizacji nie będą miały takiego problemu. Startują bowiem z placu, znajdującego się na terenie samej wytwórni kryształów, blisko niezwykle charakterystycznego wejścia do niej. Przywita je wielka, charakterystyczna, zielono- roślinna głowa, wypluwająca strumień wody. Piękne Muzeum Kryształów, autorstwa Andre Hellera. Podzielone na 14 sal tematycznych, a w jednej z nich obejrzeć można największy kryształ Swarovskiego na świecie, o masie 300 000 karatów. To dużo. Baaardzo dużo. Nieprzeliczalnie dużo.
Kryształowy Świat Swarovskiego.
Na innej ścianie znajdziemy 12 ton kryształów bądź też Kryształowy Teatr.
I w tym właśnie miejscu będą przebywać kobiety przed startem rywalizacji.
Rozproszenie murowane. 
Po czym, gdy już zwiedzą i kupią, co potrzeba, przeprowadzą rozgrzewkę, by po niej, z tego pięknego, baśniowego świata wjechać w ścianę bólu i mroczków przed oczyma. Bo do pokonania będą miały 28,5 kilometrów mocno pofałdowanej trasy, z przewyższeniem przekraczającym 262 metry. Może nie jest to super długa trasa, ale z tendencją stałego wznoszenia się. Mniej lub bardziej, z trzema mocniejszymi podjazdami, trasa stale pnie się w górę, by w końcu dotrzeć do mety, jak zwykle – do Innsbrucka.
Mimo że elita kobiet przejeżdżała już dłuższe czasówki, ta nosi znamiona typowej trasy na wyniszczenie. I tak też ją oceniam, po przejechaniu tego odcinka od początku do końca.
Zwycięży ta przedstawicielka płci pięknej, która zostanie najmniej „wyniszczona”.

Komentarze